piątek, 31 maja 2013

Gdzie i jak pisać po francusku (albo: niespodziewane pocałunki).

Ostatnio mam tendencję do rozgrzebywania notek, które nie dają się dokończyć i w pozbawionej ładu formie czekają na lepsze czasy. Co chwila przychodzi mi do głowy kolejny temat, na który chciałabym coś napisać, ale za każdym razem stwierdzam, że muszę to jeszcze dokładniej przemyśleć. Dlatego z okazji kończącego się właśnie maja i towarzyszącej temu idei podnoszenia statystyk na koniec miesiąca postanowiłam napisać coś mało wymagającego.

Systematycznie powraca do mnie postanowienie, żeby (nie mniej systematycznie) ćwiczyć swoje umiejętności pisania po francusku. Za każdym razem jednak pojawia się jakaś wymówka, która mi w tym przeszkadza. Początkowo była to zwykła niechęć do własnej niemożności ubrania myśli w pełne zdania, później zawsze można było zasłaniać się brakiem czasu. Ostatnio zaś pokonuje mnie monotonia niektórych dni, no bo ileż można pisać o tym, co się robiło w pracy, co się ugotowało i jak ładnie się posprzątało cały dom. Wymyślanie, o czym napisać, jest naprawdę trudne, bo nadal jeszcze nie doszłam do etapu, kiedy mogłabym swobodnie formułować po francusku bardziej abstrakcyjne przemyślenia.

Codzienne pisanie jak dotąd mnie przerasta, dlatego postanowiłam postawić przed sobą bardziej realny cel i pisać co najmniej raz w tygodniu. W ciągu tygodnia na pewno już wydarzy się coś, o czym warto wspomnieć: spotkanie towarzyskie, mniej lub bardziej zapowiedziana wizyta gości lub jakaś mała anegdota do opowiedzenia. Staram się przy tym nie pisać czegokolwiek, co akurat umiem, ale jak najwierniej oddać to, co się naprawdę zdarzyło i co mam na myśli, bo przecież właśnie o to mi chodzi – żeby wyrażać swoje myśli po francusku, a nie po prostu oddawać szkolne wypracowania na zadany temat.
No, czasem może co nieco podkoloruję... ;)

poniedziałek, 20 maja 2013

„Je suis sous” - czyli jak to jest być pod wpływem...

Moje rzadkie wizyty na lektoracie bywają mimo wszystko dość owocne i w dodatku budzą we mnie potrzebę podzielenia się tymi owocami z czytelnikami niniejszego bloga. Pominę jednakże pospolite owoce z drzewa subjonctif oraz z drzewa conditionnel, a skupię się na owocach winnego krzewu oraz na skutkach spożywania mocniejszych trunków – czego oczywiście nie robiliśmy na zajęciach, ale o czym dowiedzieliśmy się tego i owego w teorii.

Punktem wyjścia do rozważań o tym, jak powiedzieć, że się jest pod wpływem alkoholu, stanowiła piosenka „Je suis sous” w wykonaniu Claude Nougaro. Wszystkich tych, którym nie wystarcza wyrażenie être ivre” zachęcam do wsłuchania się w słowa oraz dogłębną analizę tekstu.




sobota, 4 maja 2013

Profesor Pierre 6.0 Słownictwo (Edgard)

Faza na słuchanie i podśpiewywanie francuskich piosenek trwa w najlepsze, podsycana jeszcze przez Pana Od Francuskiego, który od paru tygodni konsekwentnie urozmaica nam zajęcia Brelem i jemu podobnymi klasykami. Nawiasem mówiąc Pan Od Francuskiego tak bardzo pasuje do swojej roli, że nazywanie go po prostu lektorem nie oddałoby w pełni istoty sprawy. Niestety, nie wpisuje się w mój ideał wysokiego, nieco poważnego Francuza pod czterdziestkę, o pociągłej twarzy, ciemnych oczach i obowiązkowo z bruzdami przy ustach, ale za to wygląda jak typowy pan profesor, całkowicie oddany swojej pasji i trochę roztargniony, zaś całości obrazu dopełniają okulary i czupryna w kolorze poivre et sel. Przyznaję, że lubię wyprawić się raz w tygodniu na lektorat również po to, żeby go posłuchać – w końcu to mężczyzna, który przemawia do mnie po francusku, w dodatku z odpowiednią dozą swobody i humoru.
Tymczasem wszystkim tym, którzy wciąż poszukują dla siebie idealnego profesora, który umilałby im naukę i czule szeptał do ucha francuskie słówka, gorąco polecam nawiązanie znajomości z Profesorem Pierre’m. Od razu zaznaczam, że nie miałam okazji zapoznać się bliżej z programem o nazwie „Profesor Pierre Intensywny kurs”, za to od stycznia intensywnie zapoznaję się z wersją „6.0 Słownictwo” i to o niej będzie niniejsza notka.