piątek, 25 grudnia 2015

Blogowanie pod jemiołą - wyniki konkursu.

Kochani,
Nie chcąc odrywać Was na zbyt długo od świątecznych kotletów, pytań o to, kiedy znajdziecie sobie chłopców, kiedy ślub, co tam w polityce, ani też od śpiewania kolęd i drugiej tury kotletów, śpieszę przedstawić Wam wyniki jemiołowego konkursu.

Przyznam, że trochę się martwiłam, że narzuciłam zbyt wysoki poziom abstrakcji w konkursowym zadaniu, ale z ulgą stwierdzam, że poradziliście sobie świetnie i że nawet było więcej zgłoszeń niż prezentów do rozdania :) Niestety, z tego samego powodu nie mogłam nagrodzić wszystkich i miałam nie lada problem z wyborem zwycięzców...

Aha, zasada przyznawania nagród jest oczywiście taka, że kto jest na pierwszym miejscu, ten wybiera pierwszy, a zaraz po nim kolejni, z tego co jeszcze pozostało. Proste.

środa, 16 grudnia 2015

Blogowanie pod jemiołą 2015 - świąteczne prezenty pod warunkiem!


Hm, hm (autorka mruczała sobie cichutko pod garbatym nosem z kurzajką), jak by Wam tu popsuć świąteczny nastrój? Powiedzieć, że świąt nie będzie? Nie uwierzycie. Zabrać prezenty? Nie, tego nawet ja nie mogłabym zrobić... Może posadzić do zadań z gramatyki? He, he, he... (wstrętny, skrzekliwy śmiech).


Pewnie tego nie pamiętacie, ale w zeszłym roku przy okazji „Blogowania pod jemiołą” poczułam nieodpartą pokusę, żeby zeskrobać lukier z naszej akcji i wprowadzić trochę negatywnych emocji: wypominanie braku męża przy świątecznym stole przez stroskaną rodzinę i takie tam. Tak mi się to spodobało, że i tym razem postanowiłam się z Wami trochę podrażnić. I oto przed Wami otwiera się szesnaste okienko naszego adwentowego kalendarza - ale nie przeczytacie dziś u mnie o świątecznych smakołykach, tradycjach, zwyczajach ani kolędach... Może jutro, na blogu English at Tea trafi Wam się jakiś słodszy kąsek, ale nie u mnie, robaczki, nie u mnie...

wtorek, 1 grudnia 2015

Zapowiedzi: Blogowanie pod jemiołą 2015

 Attention, attention!

Nie wiem czy wiecie, ale początek grudnia to jednocześnie początek naszej świątecznej akcji „Blogowanie pod jemiołą”, która w tym roku rusza już po raz drugi. Dla wszystkich tych, którym nieobca jest idea podjadania czekoladek z okienek kalendarza adwentowego – a także dla tych, którzy z ideą ową chcieliby się dopiero zapoznać – przygotowaliśmy wraz z blogerami językowymi i kulturowymi aż dwadzieścia sześć świątecznych wpisów. Różne kraje, różne języki, szykuje się niezły misz-masz na naszym świątecznym stole.
Serdecznie Was zachęcam do codziennego śledzenia naszej akcji, bo oprócz porcji ciekawostek do poczytania dostaniecie także szansę wygrania atrakcyjnych nagród! Na każdym blogu pojawi się konkurs dla Czytelników, jeśli więc macie ochotę sprawić sobie mały prezent pod choinkę, koniecznie bierzcie w nich udział!
Wpis pod szyldem „Uzależnienia od francuszczyzny” pojawi się w dniu 16-GO GRUDNIA, a wraz z nim okazja na złapanie kilku fantów :) Tymczasem jednak zapraszam Was do codziennego klikania w kolejne okienka umieszczonego poniżej kalendarza – na razie większość z nich jest nieaktywna, ale codziennie pojawi się nowy wpis na odpowiednim blogu, a w dniach 8-go i 24-go grudnia będą do nawet dwa wpisy! Czytajcie nas, komentujcie i wykażcie się kreatywnością w konkursach!


Dzień 1 Dzień 2 Dzień 3 Dzień 4 Dzień 5 Dzień 6 Dzień 7 Dzień 8 Dzień 8 Dzień 9 Dzień 10 Dzień 11 Dzień 12 Dzień 13 Dzień 14 Dzień 15 Dzień 16 Dzień 17 Dzień 18 Dzień 19 Dzień 20 Dzień 21 Dzień 22 Dzień 23 Dzień 24 Dzień 24 Image Map

Po więcej informacji zajrzyjcie na oficjalną stronę wydarzenia na Facebooku, a także na Google+, Twitter i na kulturowo-językowego bloga grupowego.


sobota, 28 listopada 2015

Perwersyjne zabawy z fonetyką, mały koliber i Zaz.

Według indiańskiej legendy, pewnego dnia w lesie wybuchł wielki pożar. Wszystkie zwierzęta przyglądały się temu, przerażone i bezsilne. Tylko jeden mały koliber zaczął przynosić w swoim dziobie po kilka kropel wody i zrzucać je na płomienie. W pewnej chwili pancernik, rozdrażniony tym bzdurnym zachowaniem, powiedział: „Kolibrze, oszalałeś? Kroplami wody nie ugasisz pożaru!” Koliber mu odpowiedział: „Wiem, ale robię to, co do mnie należy”.

Prosta opowieść, prawda?

A teraz wyobraźcie sobie, że jesteście Francuzami, umiecie powiedzieć po polsku zaledwie „dzień dobry” i ktoś Wam właśnie dał do przeczytania na głos takie oto zdanie:

wtorek, 3 listopada 2015

Czy można nie lubić nauki francuskiego? - Relacja na żywo z rozstań i powrotów.

Po mniej więcej dwóch i pół roku rozognionej nagle i wciąż podsycanej namiętności przyszła pora na separację z rozsądku – ja poszłam do swoich spraw, a francuski... francuski to nawet nie wiem, gdzie poszedł, chyba sobie przysiadł gdzieś cicho w kąciku, czasem tylko nieśmiało zagadywał (jak kolega) i cierpliwie czekał. Nie robił wymówek, wiedział, że mam inne sprawy na głowie i liczył na to, że skoro obiecałam, to wrócę.

wtorek, 19 maja 2015

L'hiver vient...

...czy jak kto woli, winter is coming.
A nim zima nadejdzie, muszę poczynić wiele przygotowań, stąd też bierze się cisza na niniejszym blogu. Chciałabym jednak uspokoić wszystkich Czytelników - których, co stwierdzam ze zdziwieniem, wciąż przybywa, mimo braku nowych notek - blog nie upadł, ale jednak zostaje oficjalnie zawieszony. Do zimy, a właściwie to mniej więcej do listopada, więc może jeszcze nim śnieg spadnie, doczekacie się nowego wpisu :)

Moje relacje z językiem francuskim też muszą ulec chwilowemu ochłodzeniu, jednak nie zamarzną całkiem - dlatego zaglądajcie na mój profil na Facebooku, od czasu do czasu nadal będą się tam pojawiać różne ciekawostki, piosenki i inne cuda wygrzebane w internecie. Ostatnio była France Gall po niemiecku, więc trudno to przebić, ale może zaciekawi Was historia o tym, jak stary zboczuch Serge Gainsbourg wykorzystał naiwną France Gall nagrywając z nią piosenkę "Les sucettes" (angielskie napisy w filmie).



No to do zimy, czekajcie na mnie!

sobota, 11 kwietnia 2015

Wyniki wiosennego konkursu z pozlepianymi słowami :)

Tak, tak, to już dzisiaj - wyniki małego wiosennego konkursu, który pojawił się na blogu w ramach akcji "Znajdź wielkanocne jajeczko". Z niecierpliwością czekacie na informację, czy udało Wam się wygrać? 

Przyznaję, że pytaniem konkursowym napytałam sobie niezłej biedy, bo nie dość, że chyba Wam się spodobało (co zaowocowało całkiem sporą liczbą zgłoszeń), to w dodatku zaproponowane przeze mnie kryterium wyboru odpowiedzi "która najbardziej mi się spodoba" okazało się bardzo problematyczne - tak naprawdę podobały mi się wszystkie! Niektóre z zaproponowanych słów zaskoczyły mnie swoją zmyślnością, inne rozbawiły i długo się wahałam, zanim w końcu wybrałam zwycięzców.

środa, 1 kwietnia 2015

Wiosenny KONKURS z kokotą w tle - czyli akcja "Znajdź wielkanocne jajeczko".

Bądźmy poważni.

Jaki dzień mógłby być lepszy na rozpoczęcie nauki francuskiego, niż pierwszy kwietnia? Idealna wymówka, żeby w razie czego zasłonić się stwierdzeniem, że to był tylko taki żart, żadne tam solenne postanowienie, nic nie szkodzi, jeśli już następnego dnia zgaśnie nasz słomiany zapał. Tak właśnie myślałam sobie dokładnie trzy lata temu, otwierając po raz pierwszy przypadkowo wybrany podręcznik do podstaw francuskiej gramatyki, ale tym razem to rzeczywistość zakpiła sobie we mnie i wpędziła mnie w uzależnienie, którego oto jesteście świadkami. Więc wiecie, po prostu udawajcie, że wcale Wam nie zależy, a francuski sam wskoczy Wam do łóż... do głów, znaczy się.
Ażeby umilić jakoś to wskakiwanie, przygotowałam dla Was (wspólnie z autorami innych blogów językowych i kulturowych) parę atrakcyjnych nagród do zgarnięcia w naszym wiosennym konkursie. Główna nagroda to aż 300 zł na książki do nauki języków obcych w księgarni PONS (ufundowana przez to wydawnictwo) oraz roczna prenumerata czasopisma National Geographic (ufundowana przez autorów blogów biorących udział w akcji). Aby ją wygrać, należy uważnie przeczytać między innymi ten tutaj wpis i wyłapać zgniłe jajko, nie pasujące do wielkanocnego koszyczka – czyli jedno słowo nie pasujące do kontekstu – i zgłosić je do nas za pomocą specjalnej ankiety. Wygrywa ten, kto odszuka zgniłe jaja na największej ilości blogów – a przypomnę, że jest ich aż dwadzieścia jeden (pełna lista TUTAJ). Dzisiaj pojawiła się ostatnia seria wpisów, więc bierzcie się szybko do roboty, bo kto pierwszy ten dostaje najwięcej!



Odpowiedzi należy nadsyłać do 5 kwietnia za pomocą specjalnego formularza, który można wysłać TYLKO raz. Poczekajcie z jego wypełnianiem do czasu, kiedy wszystkie wpisy nie zostaną opublikowane (czyli do dnia 1 kwietnia włącznie). Formularz oraz dokładne zasady konkursowe znajdziecie TUTAJ. Koniecznie się z nimi zapoznajcie. Pod żadnym pozorem nie wymieniajcie jajeczek w komentarzach pod wpisem! 
Pamiętajcie, zgniłe jaja to nie literówki ani błędy stylistyczne (a więc szanse mają nie tylko puryści językowi!) ale słowa z tak zwanej "czapy", nie pasujące do kontekstu.

Na końcu wpisu znajdziecie też informację o dodatkowym konkursie tylko dla czytelników bloga "Uzależnienie od francuszczyzny", w którym można wygrać kolejne nagrody.

 KONIEC GADANIA, PONIŻEJ BĘDZIE JUŻ MERYTORYCZNIE  

No dobrze, wstęp był na tyle przydługi, że pewnie zastanawiacie się, o czym w ogóle będzie dzisiejsza notka. Nawiązując luźno do tematów wiosenno-świątecznych postaram się uniknąć odpowiedzi na pytanie, co było pierwsze – jajko czy kura – i opowiedzieć Wam parę słów o tym, gdzie we francuskim można odnaleźć kokotę. Stworzenie to bowiem na tyle interesujące, że pojawia się nie tylko w kurnikach i zamtuzach, ale też paru ciekawych wyrażeniach. Żeby nie myśleć z pustym brzuchem, zacznijmy od jedzenia. Gdybyście zastanawiali się, jak jeszcze można podać jajko, spróbujcie na modłę francuską przyrządzić „des œufs cocotte”. Przepis podstawowy jest niezwykle prosty:


Składniki na 4 porcje:
4 jajka
masło
śmietana
szczypior






Przydadzą się też 4 małe kokilki (po francusku un ramequin, a wcale nie une coquille), które smarujemy masłem, solimy i pieprzymy, wlewamy trochę śmietany (trochę więcej niż potrzeba żeby zakryć dno), a następnie wbijamy prostokątne jajko, byle ostrożnie, żeby nie naruszyć żółtka! Posypujemy szczypiorem, a następnie wstawiamy kokilki do jakiejś brytfanki czy innego naczynia, które można bez obaw wstawić do piekarnika – wypełniwszy je gorącą wodą mniej więcej do połowy kokilek (czyli robimy im le bain-marie, łaźnię wodną). Pieczemy w temperaturze 170 stopni przez około 6 minut, tylko tyle żeby białko się ścięło, a żółtko pozostało płynne. Bon appétit! Przepis ten można poprawiać i modyfikować wedle własnego uznania i fantazji, dodanie szynki, cukinii, papryki czy ziół nie będzie zbrodnią na klasycznym francuskim daniu, ale godną pochwały inwencją! 

Najedzona kokota to zadowolona kokota! Une cocotte to według Małego Roberta nie tylko kura, ale także une femme de mœurs légères, kobieta lekkich obyczajów, która nierzadko może się jednak skropić nielekką perfumą! Być może stąd wzięło się powiedzenie „sentir la cocotte”, czyli, kolokwialnie rzecz ujmując, zajeżdżać tanimi perfumami


Bardziej jednak zastanawia mnie, czy lekkość obyczajów kokoty nie przekłada się na wątpliwości co do miejsca, w które po śmierci miałaby trafić jej dusza... Pamiętacie taką zabawę „piekło-niebo”? Składało się z papieru coś na kształt gęby, której paszczę malowało się od wewnątrz na czerwono i niebiesko i otwierało na przemian, recytując jakąś wyliczankę albo po prostu do momentu, aż ktoś powie „stop!”. Gdy wypadło na niebieskie, dusza miała trafić do nieba, gdy na czerwone – powędrować w zgoła przeciwnym kierunku! No cóż, wśród Francuzów taka origamiczna gęba ma charakter o wiele mniej metafizyczny, laicki wręcz i nie służy makabrycznemu odgadywaniu pośmiertnych destynacji. „Cocotte en papier” ma wymiar bardziej rozrywkowy, wewnątrz należy umieścić np. różne zadania dla uczestników zabawy, a następnie poprosić ich o wybranie jakiejś cyfry. Po poruszeniu zabawką podaną ilość razy otworzy się ona na zadaniu do zrealizowania. Co to ma wspólnego z kurą? Nie wiadomo, może zadanie trafia się nam jak ślepej kurze ziarno?

Kończąc tę kokocią wyliczankę warto jeszcze wspomnieć o une cocotte-minute” czyli szybkowarze, którego nigdy w życiu nie dane mi było używać, mogę więc tylko wyobrażać sobie, że w ciągu minuty można w nim ugotować najbardziej zatwardziałą kurtyzanę. Albo kurkę. Albo cokolwiek. Kto z Was wie, do czego w ogóle służy szybkowar?

Powyższe pytanie nie jest jednak pytaniem konkursowym. Jeżeli interesuje Was wygranie jednej z poniższych książek, ufundowanych przez Wydawnictwo PONS, napiszcie w komentarzu, jakie jest Wasze ulubione obcojęzyczne (niekoniecznie francuskie!) słowo, złożone z innych słów, które tłumaczone dosłownie znaczą zupełnie co innego (np. angielski chrzan – horseradish – czyli końska rzodkiewka). Nie zapomnijcie zaproponować tłumaczenia, tak żebym na pewno zrozumiała :) Uzasadnienie nie jest konieczne, ale oczywiście mile widziane. Z odpowiedzi zgłaszanych do 8 kwietnia wybiorę taką, która spodoba mi się najbardziej i poinformuję o tym na blogu najpóźniej 11 kwietnia.




Do wyboru jedna z nagród: książka "Mów jak rodowity Francuz" albo "Gramatyka z ćwiczeniami - francuski", ufundowana przez Wydawnictwo PONS.
A dla wszystkich czytelników naszych blogów Wydawnictwo PONS zagwarantowało rabat 20% na zakupy w sklepie internetowym pons.pl, ważny do 6 kwietnia, wystarczy podać hasło widoczne na poniższym obrazku:



 

poniedziałek, 23 marca 2015

W poszukiwaniu wielkanocnych jaj - zapowiedź świątecznych konkursów z nagrodami

Moi mili i wierni Czytelnicy,

Zdaję sobie sprawę z tego, że traktuję Was ostatnio po macoszemu i nie daję znaku życia, ale to dlatego, że moją głowę zaprząta praca i inne przyziemne kwestie, które wyeliminowały z mojego słownika pojęcie czasu wolnego. Lecz bez lęku - znajdzie się mimo wszystko chwila, by zaoferować coś spragnionym frankofilom! Już niebawem - to nie żart! - pierwszego kwietnia pojawi się na moim blogu nowy wpis w ramach akcji organizowanej przez autorów blogów językowych i kulturowych. 

Pierwszy kwietnia to dla mnie data w pewnym sensie wyjątkowa - ale dlaczego? O tym wspomnę następnym razem. Tymczasem już teraz zapraszam Was do śledzenia akcji "Znajdź wielkanocne jajeczko", która rozpocznie się już 29 marca i potrwa właśnie do 1 kwietnia. W tych dniach będziecie mogli znaleźć nowe, interesujące wpisy na 21 blogach językowo-kulturowych, poczuć powiew wiosny, a przy okazji może capnąć jakąś fajną nagrodę? 

Najlepiej już teraz zapoznajcie się z kalendarzem wpisów dostępnym w naszej prezentacji (o TUTAJ) i szykujcie się na zadania wymagające spostrzegawczości i refleksu, jak to bywa przy szukaniu wielkanocnych jajek. 
Jeśli chcecie być na bieżąco, to zapraszam również na facebooka (fajnpejdż, wydarzenie) oraz stronę internetową blogów językowych i kulturowych. Warto trzymać rękę na pulsie.

A do mnie zapraszam już w środę 1 kwietnia, będą niezłe jaja, obiecuję!


niedziela, 25 stycznia 2015

5 pytań i odpowiedzi, czyli odrobina ekshibicjonizmu pod szyldem „W 80 blogów dookoła świata #10”

Przez długi czas kładłam się spać wcześnie.

Zaowocowało to tym, że znowu w ostatniej chwili zabieram się do pisania notki na specjalną okazję, jaką jest dziesiąty odcinek akcji „W 80 blogów dookoła świata”; tym razem temat jest niezwykle podstępny, bo trzeba niby o Francji i francuskim pisać, ale jednak o sobie – ku uciesze potencjalnych stalkerów i ku zniechęceniu poszukiwaczy merytorycznych treści. Pozostaje tylko łudzić się, że uda mi się zachować resztki internetowej prywatności, a przy okazji przemycić parę ciekawych spostrzeżeń z francuszczyzną związanych. Zapraszam zatem na mini-wywiad z autorką niniejszego bloga, zawarty w pięciu pytaniach, i rzecz jasna, w pięciu odpowiedziach.

środa, 7 stycznia 2015

O czym NIE napisałam na blogu w 2014 roku.

Jeszcze zanim cokolwiek powiem, to już uspokajam Was, drodzy Czytelnicy: nie będzie statystyk, bo zbieranie i śledzenie cyferek zafascynowało mnie dopiero miesiąc temu; archiwum bloga też nie jest na tyle spasione, by wyciągać z niego najlepsze wpisy roku 2014, dlatego mimo iż idea dzisiejszego wpisu to rozpamiętywanie i podsumowania, postaram się zaproponować Wam informacje, których dotąd nie publikowałam jeszcze na niniejszym blogu.
Pomyślałam, że mimo wszystko miło będzie zrobić jakieś sympatyczne podsumowanie minionego roku i przyszło mi do głowy, że podzielę się z Wami moimi okołofrancuskimi odkryciami z ostatnich dwunastu miesięcy. Pokażę Wam trochę piosenek, filmów i książek, a także miejsc w Internecie, które warto od czasu do czasu odwiedzić. Zapraszam!

czwartek, 1 stycznia 2015

Michel Legrand, francuskie piosenki, subjonctif i liczne wiatraki.

W to leniwe, noworoczne popołudnie i wieczór, kiedy wszyscy snują się po domu, lekko niedospani i znudzeni internetem, który z choinek i tematów świątecznych przeskoczył na tematy postanowień noworocznych i zdjęć z niedawnych imprez, chciałabym zaproponować Wam temat niezbyt wymagający, ale i nie związany z żadną okazją, z żadną szczególną datą w kalendarzu. Nie będzie podsumowań, sylwestrowo-noworocznego słownictwa, ani planów na rozpoczęty właśnie rok, postaram się natomiast łagodnie Was ukołysać i odprężyć. A może przy okazji nieco zaciekawić i zainspirować do poszukiwania nieodkrytej przez Was dotąd muzyki francuskiej.

Michel Legrand, francuski kompozytor filmowy, ma na swoim koncie sporo piosenek, które wpadły mi w ucho i podbiły moje serce. Bywają liryczne, czasem dowcipne, czasem nieco jazzowe, często dość znane, więc jest szansa, że już się z nimi zetknęliście.