Bądźmy
poważni.
Jaki
dzień mógłby być lepszy na rozpoczęcie nauki francuskiego, niż
pierwszy kwietnia? Idealna wymówka, żeby w razie czego zasłonić
się stwierdzeniem, że to był tylko taki żart, żadne tam solenne
postanowienie, nic nie szkodzi, jeśli już następnego dnia zgaśnie
nasz słomiany zapał. Tak właśnie myślałam sobie dokładnie trzy
lata temu, otwierając po raz pierwszy przypadkowo wybrany podręcznik
do podstaw francuskiej gramatyki, ale tym razem to rzeczywistość
zakpiła sobie we mnie i wpędziła mnie w uzależnienie, którego
oto jesteście świadkami. Więc wiecie, po prostu udawajcie, że
wcale Wam nie zależy, a francuski sam wskoczy Wam do łóż... do
głów, znaczy się.
Ażeby
umilić jakoś to wskakiwanie, przygotowałam dla Was (wspólnie z
autorami innych blogów językowych i kulturowych) parę atrakcyjnych
nagród do zgarnięcia w naszym wiosennym konkursie. Główna nagroda
to aż 300 zł na książki do nauki języków obcych w księgarni
PONS (ufundowana przez to wydawnictwo) oraz roczna prenumerata
czasopisma National Geographic (ufundowana przez autorów blogów
biorących udział w akcji). Aby
ją wygrać, należy uważnie przeczytać między innymi ten tutaj
wpis i wyłapać zgniłe jajko, nie pasujące do wielkanocnego
koszyczka – czyli jedno słowo nie pasujące do kontekstu – i
zgłosić je do nas za pomocą specjalnej ankiety.
Wygrywa
ten, kto odszuka zgniłe jaja na największej ilości blogów – a
przypomnę, że jest ich aż dwadzieścia jeden
(pełna lista TUTAJ).
Dzisiaj pojawiła się ostatnia seria wpisów, więc bierzcie się
szybko do roboty, bo kto pierwszy ten dostaje najwięcej!
Odpowiedzi
należy nadsyłać do
5 kwietnia
za pomocą specjalnego
formularza,
który
można wysłać TYLKO raz.
Poczekajcie z jego wypełnianiem do czasu, kiedy wszystkie wpisy nie
zostaną opublikowane (czyli do dnia 1 kwietnia włącznie).
Formularz oraz dokładne zasady konkursowe znajdziecie TUTAJ.
Koniecznie się z nimi zapoznajcie. Pod żadnym pozorem nie
wymieniajcie jajeczek w komentarzach pod wpisem!
Pamiętajcie,
zgniłe jaja to nie literówki ani błędy stylistyczne (a więc
szanse mają nie tylko puryści językowi!) ale słowa z tak zwanej
"czapy", nie pasujące do kontekstu.
Na
końcu wpisu znajdziecie też informację o dodatkowym konkursie
tylko dla czytelników bloga "Uzależnienie od francuszczyzny",
w którym można wygrać kolejne nagrody.
KONIEC
GADANIA, PONIŻEJ BĘDZIE JUŻ MERYTORYCZNIE
No
dobrze, wstęp był na tyle przydługi, że pewnie zastanawiacie się,
o czym w ogóle będzie dzisiejsza notka. Nawiązując luźno do
tematów wiosenno-świątecznych postaram się uniknąć odpowiedzi
na pytanie, co było pierwsze – jajko czy kura – i opowiedzieć
Wam parę słów o tym, gdzie we francuskim można odnaleźć kokotę.
Stworzenie to bowiem na tyle interesujące, że pojawia się nie
tylko w kurnikach i zamtuzach, ale też paru ciekawych wyrażeniach.
Żeby nie myśleć z pustym brzuchem, zacznijmy od jedzenia.
Gdybyście zastanawiali się, jak jeszcze można podać jajko,
spróbujcie na modłę francuską przyrządzić „des œufs
cocotte”. Przepis podstawowy jest niezwykle prosty:
Składniki
na 4 porcje:
4
jajka
masło
śmietana
szczypior
Przydadzą
się też 4 małe kokilki (po francusku un ramequin, a wcale
nie une coquille), które smarujemy masłem, solimy i
pieprzymy, wlewamy trochę śmietany (trochę więcej niż potrzeba
żeby zakryć dno), a następnie wbijamy prostokątne jajko, byle
ostrożnie, żeby nie naruszyć żółtka! Posypujemy szczypiorem, a
następnie wstawiamy kokilki do jakiejś brytfanki czy innego
naczynia, które można bez obaw wstawić do piekarnika –
wypełniwszy je gorącą wodą mniej więcej do połowy kokilek
(czyli robimy im le bain-marie, łaźnię wodną). Pieczemy w
temperaturze 170 stopni przez około 6 minut, tylko tyle żeby białko
się ścięło, a żółtko pozostało płynne. Bon appétit!
Przepis ten można poprawiać i modyfikować wedle własnego uznania
i fantazji, dodanie szynki, cukinii, papryki czy ziół nie będzie
zbrodnią na klasycznym francuskim daniu, ale godną pochwały
inwencją!
Najedzona
kokota to zadowolona kokota! Une cocotte to według
Małego Roberta nie tylko kura, ale także une femme de mœurs légères, kobieta lekkich
obyczajów, która nierzadko może się jednak skropić nielekką
perfumą! Być może stąd wzięło się powiedzenie „sentir
la cocotte”, czyli, kolokwialnie rzecz ujmując, zajeżdżać
tanimi perfumami.
Bardziej
jednak zastanawia mnie, czy lekkość obyczajów kokoty nie przekłada
się na wątpliwości co do miejsca, w które po śmierci miałaby
trafić jej dusza... Pamiętacie taką zabawę „piekło-niebo”?
Składało się z papieru coś na kształt gęby, której paszczę
malowało się od wewnątrz na czerwono i niebiesko i otwierało na
przemian, recytując jakąś wyliczankę albo po prostu do momentu,
aż ktoś powie „stop!”. Gdy wypadło na niebieskie, dusza miała
trafić do nieba, gdy na czerwone – powędrować w zgoła
przeciwnym kierunku! No cóż, wśród Francuzów taka origamiczna
gęba ma charakter o wiele mniej metafizyczny, laicki wręcz i nie
służy makabrycznemu odgadywaniu pośmiertnych destynacji. „Cocotte
en papier” ma wymiar bardziej rozrywkowy, wewnątrz należy umieścić np. różne zadania dla uczestników zabawy, a następnie poprosić ich o wybranie jakiejś cyfry. Po poruszeniu zabawką podaną ilość razy otworzy się ona na zadaniu do zrealizowania. Co to ma wspólnego z kurą? Nie wiadomo, może zadanie trafia się nam jak ślepej kurze ziarno?
Kończąc
tę kokocią wyliczankę warto jeszcze wspomnieć o „une
cocotte-minute” czyli
szybkowarze, którego nigdy w życiu nie dane mi było używać, mogę
więc tylko wyobrażać sobie, że w ciągu minuty można w nim
ugotować najbardziej zatwardziałą kurtyzanę. Albo kurkę. Albo
cokolwiek. Kto z Was wie, do czego w ogóle służy szybkowar?
Powyższe
pytanie nie jest jednak pytaniem konkursowym. Jeżeli interesuje Was
wygranie jednej z poniższych książek, ufundowanych przez
Wydawnictwo PONS, napiszcie w komentarzu, jakie jest Wasze
ulubione obcojęzyczne (niekoniecznie francuskie!) słowo, złożone
z innych słów, które tłumaczone dosłownie znaczą zupełnie co
innego (np. angielski chrzan –
horseradish
– czyli końska rzodkiewka). Nie zapomnijcie zaproponować
tłumaczenia, tak żebym na pewno zrozumiała :) Uzasadnienie nie
jest konieczne, ale oczywiście mile widziane. Z
odpowiedzi zgłaszanych do 8 kwietnia
wybiorę taką, która spodoba mi się najbardziej i poinformuję o
tym na blogu najpóźniej 11 kwietnia.
Do
wyboru jedna z nagród: książka "Mów jak rodowity Francuz"
albo "Gramatyka z ćwiczeniami - francuski", ufundowana
przez Wydawnictwo PONS.
A
dla wszystkich czytelników naszych blogów Wydawnictwo PONS
zagwarantowało rabat 20% na zakupy w sklepie internetowym pons.pl,
ważny do 6 kwietnia, wystarczy podać hasło widoczne na poniższym
obrazku: