Jako że francuskie prawo
handlowe wypaliło metaforyczną dziurę w mojej głowie, czas
oderwać się na chwilę od zagadnień językowych i skupić na czymś
przyjemniejszym. A że data dziś typowo naleśnikowa, to wpis będzie
o jedzeniu.
Nie jest tajemnicą, że
droga do mojego serca prowadzi przez żołądek, a większość
emocji, które przeżywam, związana jest z jedzeniem. Brak jedzenia
= irytacja, dobre jedzenie = zadowolenie. Dlatego żeby nie pomrzeć
z głodu czekając, aż ktoś zacznie zabiegać o moje względy z
talerzem przysmaków, od czasu do czasu lubię sama przyrządzić coś
nowego. W związku z tym w rok 2014 wkroczyłam z książką
„Francuski szef kuchni” Julii Child.