Zawsze bawi i cieszy mnie myśl, że powtórka może okazać się bardziej inteligentna
niż ja – ale nie zmienia to faktu, że producenci programów do
nauki języków bardzo chętnie wabią nas hasłami takimi, jak w
tytule. No bo niech pierwszy rzuci słownikiem ten, kto woli wracać
do starych notatek, zamiast eksplorować nowe i nieznane jeszcze
zakamarki podręcznika, kto lubi ponownie odczytywać to, co dopiero
niedawno przecież czytał, a najlepiej jeszcze wbijać to sobie do
głowy powtarzaniem po dziesięć razy, aż treść ta się naszą
mantrą. Im dalej w las, tym więcej rzeczy do powtarzania, więc nic
dziwnego, że chciałoby się zrzucić na kogoś ułożenie nam planu
powtórek, tak żeby nie trzeba było wszystkiego naraz i żeby jak
najwięcej i na jak najdłużej zapamiętać.
Dzisiejszy
post ma być zbiorem różnych moich spostrzeżeń dotyczących
aspektu nauki języka, jakim jest powtarzanie, a także sposobów na
radzenie sobie z tą nieco uciążliwą koniecznością. O niektórych już kilkakrotnie wspominałam na łamach tego bloga, ale ostatnio zapragnęłam trochę zaktualizować i uporządkować moje poglądy. Z góry
bardzo Was zachęcam do zostawiania w komentarzach swoich uwag na ten
temat, bo nie ukrywam, że nadal jeszcze poszukuję dla siebie
optymalnych rozwiązań i chętnie poznam Wasz punkt widzenia.
W
moim przypadku hasło „powtarzanie” można śmiało wrzucić do
szufladki z napisem „problem” albo „ponura zgroza”. Nie
dotyczy to zresztą tylko języków, ale w ogóle wszelkiej nauki, a
z wiekiem entuzjazmu w tym zakresie wcale mi nie przybywa. W sumie
warto sobie uświadomić, że nosi się w sobie niechęć tego
rodzaju, żeby nie nabrać przekonania, że ma się ogólnie „problem
z systematycznością” albo nawet „nie ma talentu do języków”.
Kiedyś wierzyłam, że cierpię na te dwie ostatnie przypadłości,
ale po dwóch latach nauki francuskiego mogę spokojnie powiedzieć,
że to nieprawda. Zostawmy w spokoju temat talentu, ale jeśli chodzi
o systematyczność, to jest ona o wiele łatwiejsza do osiągnięcia,
jeśli się robi rzeczy ciekawe, a pomija albo znacznie ogranicza te
nieprzyjemne.
Rozpoczynając
swoją przygodę z francuskim postanowiłam więc
sobie, że nie będę powtarzać tego, czego się już uczyłam
– i na swój sposób nawet mi się to udaje, choć metoda jest
odrobinę oszukańcza (bo powtarzanie jest, tylko znienacka i
cichaczem) no i podejrzewam, że trochę mniej skuteczna, niż gdyby
się rzetelnie wracało do minionych kart książek i zeszytów. Ale
działa nieźle i pozwala mi uniknąć najgorszej rzeczy w nauce
języka obcego – nudy. A w moim rozumieniu nuda wiąże się ściśle
z rozpoczynaniem nauki za każdym razem od tego, co już było, zanim
się przejdzie do nowej lekcji.