Zafundowałam sobie ostatnio mały
powrót do przeszłości.
Pamiętacie te chwile,
kiedy każda kolejna dawka wiadomości gramatycznych wydawała się
miła i przystępna, kiedy stawiało się pierwsze kroki na drodze do
językowego oświecenia, wszystko – wtedy jeszcze – od razu
składało się w logiczną całość, a postępy były szybkie i
widoczne gołym okiem? Być może ci z Was, którzy nie mają alergii
na ćwiczenia gramatyczne, pamiętają. Na początku bowiem wszystko
jest jakby prostsze, świat obcego języka zdaje się stać otworem i
zapraszać, we krwi endorfiny, w głowie entuzjazm, już niedługo
będziemy mówić lepiej, niż wszyscy Francuzi razem wzięci.
Być może niektórzy z
Was są właśnie na tym początkowym etapie, nieśmiało przechodząc
z literki A do literki B oznaczającej początek średniozaawansowania
(nie, nie ma takiego słowa). Być może szukacie jakiejś książki
do gramatyki, która mogłaby okazać się dla Was przydatna. Śpieszę
zatem przedstawić Wam recenzję jednej z pozycji dostępnych na
polskim rynku wydawniczym - „Francuski w tłumaczeniach cz.2”
wydawnictwa Preston Publishing*.
Ostatnio zasmakowałam w fotografowaniu kiczowatych kompozycji, a przy okazji próbowałam się wprawić w nastrój do nauki ;) |