środa, 23 kwietnia 2014

5 francuskich powieści, które musisz przeczytać (akcja: W 80 blogów dookoła świata)

Na początek małe sprostowanie: pięć książek, które musisz przeczytać, to tak naprawdę sześć książek, które możesz przeczytać, z czego trzy mogę polecić, a trzech nie mogę, bo sama dopiero mam je na liście do przeczytania. Nagłówek sprowadza na manowce tym bardziej, że jedna z tych sześciu książek składa się tak naprawdę z siedmiu książek, ale to nic, skoro tytuł notki jest tylko luźnym hasłem przewodnim nowej akcji pod nazwą „W 80 blogów dookoła świata”. Do śledzenia projektu niniejszym serdecznie zapraszam!

Jak na egzaltowaną snobkę przystało, zahaczę też o klasykę, postaram się jednak nie zniechęcić Was zamiast zachęcić, spróbuję za to trochę przystępniej przedstawić paru moich ulubieńców, unikając fraz w stylu „och ach, wybitne dzieło, nikomu nie trzeba przedstawiać, każdy musi to znać, ą i ę”. Niech to będą klasycy z ludzką twarzą. Zresztą, snobistyczną nutkę nieco fałszuje fakt, że w większości czytałam ich w przekładzie.


1) Fałszerze – André Gide (Les faux monnayeurs)
A skoro już o fałszowaniu mowa, to zacznę od książki, którą dopiero sama chciałabym poznać, bo to co o niej słyszałam nakreśliło przede mną wizję czegoś fascynującego, misternego i intrygującego pod względem formy. Zetknęłam się na przykład z porównaniami do „Gry w klasy” Cortazara. Obiecuje się nam też tutaj powieść o pisaniu powieści, ale właśnie tej konkretnej, którą oto czytamy – który to paradoks przyprawia o delikatny zawrót głowy. Zabawy formą, wielowątkowość, odejście od linearnej opowieści, igranie z czytelnikiem – to rzeczy, które zawsze skutecznie wodzą mnie na pokuszenie. Do tego dodajmy dziewiętnastowieczny Paryż w tle i to już właściwie wystarczy, żeby ustawić tę książkę w mojej kolejce do przeczytania – niezależnie od tego, o czym dokładnie miałaby ona być, gdyż nikt nie potrafi tego do końca sprecyzować.

2) Niebezpieczne związki – Pierre Choderlos de Laclos (Les Liaisons dangereuses)
Tutaj forma jest już nieco prostsza i przez licznych czytelników traktowana jako synonim nieznośnego nudziarstwa. Nim jednak na dobre skreślicie powieść epistolarną, zapomnijcie na chwilę o cierpieniach zarówno młodego Wertera, jak i waszych, gdy musieliście przebrnąć przez tamtą lekturę, ale wyobraźcie sobie, że wymieniane przez bohaterów listy mogą dla odmiany być ciekawe, pełne pikanterii, mogą stanowić historię przewrotnej intrygi i dowód niecodziennego zepsucia. W swoich czasach powieść de Laclosa uważana była za skandaliczną i niemoralną; dzisiaj pewnie już nikogo nie zgorszy, ale być może zaspokoi potrzebę opowieści o znudzonych i pozbawionych zasad bywalców salonów, którzy rozrywek poszukują w intrygach i miłostkach. Nie jest to jednak puste romansidło, bo portrety bohaterów nakreślone są naprawdę zręcznym piórem, a i morał zdaje się raczej gorzki. Sporo ponurych refleksji na temat miłości, związków międzyludzkich i ludzkiej natury można wyciągnąć z tej historii, ale przy okazji można też tym zepsuciem, zdradami i wzajemnym doprowadzaniem się do upadku nieco nacieszyć – oczywiście z czysto czytelniczego punktu widzenia. Polecam zresztą polski przekład, bo Boy-Żeleński był moim zdaniem geniuszem w swoim fachu – tylko nie zaczynajcie od przedmowy, jeśli nie chcecie przedwcześnie poznać zakończenia. Przy okazji polecam też film z Johnem Malkovichem i Glenn Close, bo to kawał dobrego aktorstwa.

3) Imperium mrówek – Bernard Werber (Les fourmis)
Kolejna powieść na liście do przeczytania, tym razem z półki opatrzonej etykietką „fantastyka”. Podobno jest to książka o mrówkach, choć niektóre zdania wypowiadane na jej temat każą podejrzewać, że może to być również książka o ludziach, choć obserwowanych z nieco innej niż zwykle perspektywy. Co prawda patrząc po recenzjach, zdania na temat tej powieści są dość podzielone, pojawiają się też wątpliwości na temat jakości polskiego tłumaczenia, ale mimo to idea pochylenia się nieco i przeniknięcia do paryskich mrowisk wydaje się na tyle interesująca, że zamierzam kiedyś sama się przekonać, ile ta książka jest warta.

4) Klaudyna w szkole – Sidonie-Gabrielle Colette (Claudine à l’école)
Z Klaudynką zetknęłam się za sprawą moich znajomych, którzy podarowali mi kiedyś na urodziny cztery części tej słynnej powieści dla dorastających panienek. Najlepszą rekomendacją niech będzie jednak informacja, że znam też niejednego chłopca, który z wypiekami na twarzy zaczytywał się w tych z pozoru niewinnych, w istocie prowokacyjnych opowiastkach naszej małej ulubienicy. Klaudyna to dziewczę młode, bystre i ładne, swej urody świadome, powoli odkrywające wpływ własnej kobiecości na otoczenie. Jej opowieść ze szkolnych czasów nie jest jednak szczebiotem pruderyjnej pensjonarki, śmiałości jej bowiem nie brak – jest jej tam tyle, by przyjemnie podrażnić wyobraźnię, rozbawić i zainteresować. Powieść w sam raz na jeden wieczór, kiedy chcielibyśmy poprawić sobie humor, bo napisana jest dowcipnie i lekko. Jeśli Wam się spodoba, to druga część jest tylko niewiele słabsza, a romantyczna miłość do nauczycielki ustępuje miejsca innym zainteresowaniom.

5) Cząstki elementarne – Michel Houellebecq (Les Particules élémentaires)
Ostatnia na dziś książka, którą bardzo chciałabym poznać, mimo iż (a może właśnie dlatego, że) mówi się o niej jako o powieści ciężkiej i niewesołej, biorącej na warsztat kondycję moralną współczesnego społeczeństwa. Wydawca twierdzi, że „pisana z perspektywy dalekiej przyszłości historia dwóch braci, biologa molekularnego Michela oraz Bruna, seksoholika na krawędzi obłędu, to szokujący portret społeczeństwa w stanie rozpadu”, zaś liczne recenzje obiecują ciekawe studium człowieka, pozbawionego więzi międzyludzkich, znudzonego, samotnego i błądzącego bez celu. Powieść była krytykowana za obsceniczność i pornografię jako środki do uzyskania zainteresowania i poklasku, ale sporo jest też opinii z których wynika, że autorowi przyświecała nieco wznioślejsza idea. Tak czy inaczej, chętnie ją przeczytam licząc na to, że pozytywne recenzje zbiera zasłużenie. A jeśli nie, to przynajmniej będę mogła ustawić ją na półce w snobistycznej kolekcji i kiwać głową, że tak, tak, czytałam.

6) W poszukiwaniu straconego czasu – Marcel Proust (À la recherche du temps perdu)
A to siedmiotmowe dzieło zostawiłam sobie na koniec, żeby Was nie odstraszyć przed przeczytaniem reszty notki. Do Prousta robiłam dwa podejścia, zanim uznałam że to już ten moment, kiedy naprawdę mi się podoba i chcę go przeczytać – pomyślcie o tym zwłaszcza jeśli zmuszali Was do czytania fragmentów w gimnazjum, a Wy nie mieliście pojęcia, o co chodzi w tym bełkocie. To książka dla tych, którzy potrafią pogodzić się z odsunięciem fabuły na drugi plan, a zamiast tego chętnie będą rozkoszować się pięknem języka i bogactwem spostrzeżeń. Nie jest to jednak książka o niczym, ani też o maczaniu ciastek w herbacie, bo motyw z magdalenką można łatwo przeoczyć i zapomnieć. Sporo tu wątków obyczajowych, wyśmiewania głupoty francuskich salonów, przewija się temat homoseksualizmu, narrator opowiada też o kobietach, które darzył uczuciem. Wszystko to okrasza w międzyczasie przemyśleniami o sztuce, muzyce, a przy okazji kreśli bardzo wnikliwe portrety poszczególnych bohaterów. Proust przemienił własne życie w powieść, swobodnie mieszając prawdę i fikcję, a Boy-Żeleński doskonale przetłumaczył to na język polski. Nie jest to książka do czytania na szybko, a i jeden raz to za mało, żeby wszystko ogarnąć.

A Wy czytaliście któreś z książek z powyższej listy? Jeśli tak, to dajcie znać, co o nich myślicie, napiszcie też, które francuskojęzyczne pozycje są Waszym zdaniem godne polecenia.

Koniecznie zajrzyjcie też na inne blogi językowe biorące udział w akcji!
Francuski przez skype (francuski) 

27 komentarzy:

  1. Z tych wszystkich tytułów kojarzę tylko Cząstki elementarne, ponieważ Niemcy nakręcili film o tym tytule (obstawiam ekranizację/adaptację), ale jeszcze nie miałam okazji go oglądać.

    Ja niestety po Molierze jakoś strasznie się do literatury francuskiej zniechęciłam. Znajoma poleciła mi Annę Gavaldę i jedna z jej książek czeka u mnie na półce na lepsze czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, ja też nie czułam potrzeby umieszczania Moliera na mojej liście ;) Anny Gavaldy jeszcze nie czytałam, chociaż słyszałam o niej, ale póki co po prostu nic nie wpadło mi w ręce.

      Usuń
    2. Film "Cząstki elementarne" niedawno leciał na TVP Polonia. Niestety włączyłam telewizor za późno i widziałam tylko 20 minut, więc ciężko jest mi coś więcej na ten temat powiedzieć. Natomiast czytałam "La carte et le territoire", za którą Houellebecq otrzymał Prix Goncourt i albo jej nie zrozumiałam, albo Houellebecq miał kolegów w Jury ;)

      Usuń
    3. "Cząstki elementarne" to bardzo ciekawy film, można go legalnie i za darmo zobaczyć w Vod Onet. Polecam! Co do Twojego zestawienia to uwielbiam "Niebezpieczne związki". Resztę muszę wpisać na swoją czytelniczą listę :)

      Usuń
  2. Proust to moim zdaniem bardzo ambitna literatura, nie dla każdego. Czytając często ma się chwile zwątpienia, bo "W poszukiwaniu zaginionego czasu" jest po prostu trudną książką. Zdecydowanie polecam wykwintnym czytelnikom, bo amatorzy takiej literatury mogą się szybko zniechęcić po kilku stronach. Za to jaka satysfakcja kiedy przeczyta się choć jeden tom! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Fałszerze" pojawiają się na mojej liście "do przeczytania" :) A " W Poszukiwaniu straconego czasu" kojarzę, tylko nie wiem skąd. Czy był o tym jakiś film?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był zekranizowany fragment pierwszego tomu. Film nosi tytuł "Miłość Swanna", ale jakoś mnie nie zachwycił. Możesz kojarzyć tytuł książki, bo często pojawia się w rożnych rankingach klasyki, której tak naprawdę nikt nie czyta ;)

      Usuń
  4. Z Twojej listy tylko "Imperium mrówek" i "Cząstki elementarne" nieprzeczytane. Nie do końca są to moje klimaty więc nie wiem, czy wpisywać na listę "do przeczytania", tym bardziej, że i tak jest długa a doba ma tylko 24h :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja polecę "Petits crimes conjugaux" Schmitta i ogólnie twórczość Anny Gavaldy.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Cząstki" czytałam, ale powiem szczerze, że nie nadaję się do te lektury, chyba zbyt prosta jestem... O wiele bardzie interesuje mnie "Klaudyna" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kluadynka jest świetna i chyba najbardziej przystępna ze wszystkich pozycji wymienionych powyżej :)

      Usuń
  7. Obiecuję sobie ciągle, że po Prousta kiedyś sięgnę!
    Uśmiałam się pod nosem, czytając wstęp do posta. Oj, nieźle nakręciłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Niebezpieczne związki" synonimem nudziarstwa?! Aż w życiu, to jest świetne :D Może bohaterowie nieco za bardzo irytujący, ale generalnie sam wątek bardzo ciekawy ... i dołujący.
    Proust - jak bedę na emeryturze, na pewno po niego sięgnę ;)

    alessandra
    http://studia-parla-ama.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, widząc Twój entuzjazm dla "Niebezpiecznych związków" :D
      Ale niektórzy naprawdę traktują powieść epistolarną jako coś, co nie ma prawa być ciekawe.

      Usuń
  9. Ja ostatnio czytam książkę Francja na widelcu i wszystko się zgadza co tam jest opisane. Ten sam autor napisał także super książke merde w Paryżu! Podpisuję się w 100% pod tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam kiedyś słuchać audiobooka "Merde!" ale chyba nie lubię tej formy "czytania". Słyszałam sporo o tej serii, ale nastawiłam się do niej trochę sceptycznie, niby wiem że to wszystko na żarty i z przymrużeniem oka, ale jednak wygląda to na popadanie z jednej skrajności w drugą i wyolbrzymianie stereotypów. Ale pewnie kiedyś przeczytam, przynajmniej po to, żeby wiedzieć o czym mowa :)

      Usuń
  10. "Niebezpieczne związki" - tak, film jest dobry :) Zachęcił mnie opis, który czytałam na innej stronie, że jest to "szkaradna baśń tylko dla dorosłych" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Próbowałam kiedyś przeczytać W poszukiwaniu straconego czasu – Marcela Prousta, ale nie dotrwałam do końca, może wrócę do niego kiedyś. Z książek francuskojęzycznych autorów uwielbiam " Małego Księcia"

    OdpowiedzUsuń
  12. Tu as lu tout ça? :-)
    Pas moi (seulement Les Fourmis et Les liaisons dangereuses)...
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pas encore! J'ai lu 'Les liaisons dangereuses', 'Claudine à l’école' et 'À la recherche du temps perdu'. Mais je veux lire les autres.

      Usuń
  13. Jeśli miałabym polecić jakieś ciekawe książki literarury francuskiej to poleciłabym książkę Sylvie Germain "Chanson des mal-aimants". Po przeczytaniu tej książki byłam pod ogromnym wrażeniem. Już jej pierwszy akapit sprawia że chce się czytać dalej. Mówiąc w skrócie bohaterka zaraz po urodzeniu zostaje porzucona przez swoich rodziców w koszyku z malinami i trafia na poczatek do klasztoru do sióstr zakonnych i w wiele innych miejsc. Nie ma własnego życia ale ciagle uczestniczy w życiu innych. Książka warta przeczytania szczerze polecam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam na imię Ewa powyższy wpis też należy do mnie. Na tą chwile poleciłabym jeszcze trzy tytuły które wydaja mi się być interesujace
    1 Louis-Ferdinand Celine "Podróz do kresu nocy"-"Voyage au bout de la nuit"
    2 Philippe Claudel "Les ames grises"- "Szare dusze"
    3 Jean Giono "Un roi sans divertissement"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz i oczywiście za tytuły - już je notuję i na pewno ich poszukam :)

      Usuń
  15. Ewa- kilka dni temu przeczytałam także książkę belgijskiej pisarki Nicole Malinconi "Hopital silence". Mozna powiedzieć, że książka różni się trochę od powyższych gdyż to nie jest historia ciagła. W książce są opisane historie kobiet, które z różnych powodów zdecydowały się na przerwanie ciąży czyli aborcje. Akcja dzieje się w szpitalu gdzie można powiedzieć te zabiegi są wykonywane maszynowo. Nie wiem ale odniosłam takie wrażenie, ze kobieta jest tutaj traktowana przedmiotowo tzn przywiązuje się wagę do czynności związanych z zabiegami a nie do człowieka, kobiety boja sie pytań co jest powidem tego za czasami załuja podjetej decyzji a czesto jest juz za późno gdyz zabieg został wykonany. Książka prosta w odbiorze i czyta sie szybko.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie przeczytałam żadnej z tych książek i szkoda, chciałabym mieć jakieś większe obeznanie we francuskiej literaturze, ale czasu naprawdę tak mało :( Póki co tłumaczę sobie, że najlepiej czytać w oryginale (teraz na przykład czytam hiszpańskie książki w oryginale i można powiedzieć, że je rozumiem prawie tak, jakby był to mój język ;)) i mam nadzieję, że już niedługo-niedługo będę mogła czytać po francusku w oryginale :)

    OdpowiedzUsuń