Dzisiejszy post będzie
nie lada gratką dla wszystkich językowych marud, które lubią
pielęgnować w sobie przekonanie o trudach i znojach niechybnie
czekających każdego, kto chciałby opanować zasady francuskiej
wymowy. Nawet jednak jeśli nie jesteś marudą, to nie rezygnuj od
razu z czytania, a kto wie, może pod koniec i Ciebie ogarnie
językowe zwątpienie? ;) Zresztą, na pewno jesteś jednym z tych
licznych czytelników, który z niecierpliwością czekali na drugi
wpis z cyku „W 80 blogów dookoła świata” - i oto Wasza
niecierpliwość została nagrodzona. Dzisiejszy temat skupia się
wokół pięciu najśmieszniejszych lub najtrudniejszych do wymówienia
słów w języku francuskim.
Bywają takie języki, w których stopień trudności wymówienia jakiegoś słowa wzrasta wraz z jego długością, a słowo sześciosylabowe uznawane jest za umiarkowanie krótkie i proste. Tymczasem we francuskim jest moim zdaniem na odwrót – im słowo krótsze, tym gorzej, bo ileż trzeba się nastękać i natrudzić, żeby te wszystkie nosowe ą i ę wyjęczeć w sposób zrozumiały. Mam wrażenie, że nowicjusz często nie ma szans na prawidłowe wyrażenie swoich myśli inaczej, niż tylko pomagając sobie pełnymi zdaniami, a przy okazji jeszcze rękami, bo inaczej wszystkie te wyrwane z kontekstu „vais”, „veux” „vaut”, „vain”, „vingt” i „vin” zabrzmią jak jedno wielkie i nieokreślone we,wy,wę. Zresztą, czasem nawet prawidłowa wymowa poszczególnych słów nie gwarantuje, że rozmówca usłyszy akurat to, co mieliśmy na myśli. Szczególnie niebezpieczne bywa zapominanie o la liaison (swoiste les liaisons dangereuses), czyli o łączeniu międzywyrazowym – czasem obowiązkowym, czasem wręcz przeciwnie. Przykład z życia wzięty, to moja niegdysiejsza rozmowa z C., której opowiadałam o moim egzaminie w Szkole Prawa Francuskiego, który napisałam „sans antisèches” (bez ściąg) – na co usłyszałam pytanie, gdzie ja je wszystkie ukryłam. Brak łączenia spowodował powiem, że nie zadźwięczało końcowe „s” w słowie „sans” i C. zrozumiała, że miałam „cent antisèches” (sto ściąg). Zakończenie tej historii mogło być zresztą jeszcze bardziej krwawe, bo tak samo jak „sans” i „cent” wymawia się słowo „sang” czyli krew [sɑ̃].
Ale do rzeczy, co z
tymi pięcioma słowami, które mają być najśmieszniejsze albo
najtrudniejsze? Poza ogólną trudnością z mamrotaniem tych
krótkich nosowych zbitek (na przykład praktycznie niemożliwe do wyjęczenia "J'en ai un") nie przychodzą mi do głowy jakieś
szczególnie ciężkie i zarazem ciekawe słowa. Nazwijcie mnie osobą bez poczucia
humoru, ale żadne też dotąd nie rozbawiło mnie do łez.
Pomyślałam więc, że warto wrzucić Wam tu parę mniej lub
bardziej pikantnych słówek z paroma wskazówkami co do poprawnej
wymowy, bo wbrew pozorom, przeklinanie też może być
niełatwe.
Zachęcam do
odsłuchiwania nagrań (♫) i głośnego powtarzania tak długo, aż
uznacie, że osiągnęliście perfekcję ;)
1. * le cul [ky] ♫
– dupa, tyłek. Wymawiając pamiętamy o złożeniu ust w dzióbek,
tak żeby wytworzyć samogłoskę na pograniczu i/u/y. Jeśli
pójdziemy za bardzo w stronę y, to może nam się z tego
zrobić ogonek, czyli * „la queue”
♫ (tak, również
ten ogonek, który dynda niektórym po przeciwnej do pośladków stronie).
Nie wolno też ulegać pokusie barbarzyńskiego odczytania tego jako
zwykłe [kul], bo zrobi nam się z pośladków coś fajnego, inaczej
„cool” ♫ .
2. * ta gueule!
[ta gœl] ♫
– dosłownie „twoja morda”, czyli dość agresywne żądanie
zaprzestania mówienia. W tym wypadku również istotna jest praca
nad dobrą wymową samogłoski, będącej czymś pomiędzy o/e.
Najważniejsze, żeby nie mieszać do tego polityki, w szczególności
generała de Gaulle'a. ♫
3. * le con [kɔ̃],
la conne [kɔn] ♫
- „le con” to dosłowne i niezbyt delikatne określenie narządów
płciowych kobiety, w mowie potocznej służące także do wskazania,
że ktoś jest debilem, idiotą i w ogóle kimś najgorszym.
Występuje zarówno jako rzeczownik jak i przymiotnik, także w
rodzaju żeńskim (precz z gramatyczną mizoginią!). Wydaje się fonetycznie bezpieczniejsze, niż
dłuższy odpowiednik, czyli „connard” [kɔnaʀ], który
łatwo pomylić z kaczką („canard” [kanaʀ]).
4. dingue [dɛ̃g]
♫
– z tym niezbyt brzydkim słówkiem warto uważać zwłaszcza przy głośnym
czytaniu nieznanego tekstu, by nie pomylić go z podobnie
wyglądającym „digne” [diɲ]
♫
. Wystarczy trochę nieuwagi przy czytaniu, mrugnięcie w
nieodpowiedniej chwili, a zamiast wskazać na czyjąś godność,
zrobimy z kogoś wariata i szaleńca. Za to przy swobodnej wypowiedzi
raczej nie będziemy mieć problemu, czy wołać „tu es dingue”
czy „tu est digne”.
5. * un
salaud [salo] ♫
– jeśli nie mieliście jeszcze okazji nikogo obrażać w ten sposób, to zwracam uwagę, żeby nie skłaniać się przypadkiem na koniec w stronę u, bo zamiast zwyzywania od łajdaków możemy niechcący kogoś wesoło powitać nieco koślawym „salut!” [saly]
♫ Pamiętajmy więc o zrobieniu na zakończenie pięknego o, żeby nie było wątpliwości co do naszych intencji. Do kobiet wołało się kiedyś per "une salaude" (nie mylić z "une salade"!), choć Mały Robert tego nie potwierdza. Obecnie w stosunku do kobiet funkcjonuje łatwiejsze do wymówienia, ale chyba trudniejsze do puszczenia płazem słowo "une salope". Według Roberta oba te słowa pochodzą od "sale" - czyli brudny.
Pamiętajcie, przeklinać trzeba z pełnym przekonaniem i swego rodzaju godnością, bo inaczej ktoś może nie wziąć sobie naszych słów do serca! Ćwiczcie więc do lustra w zaciszach swoich domów oraz wspólnie z kolegami, a jeśli mimo to w chwili próby nadal nie będziecie czuć się wystarczająco pewnie, zawsze pozostaje Wam stosunkowo bezpieczne "merde!" :)
A czy Wam przeklinanie po francusku sprawia problem? :)
Nie zapomnijcie też zajrzeć na inne blogi językowe biorące udział w akcji:
Français mon amour
Studia-parla-ama (włoski)
English-Nook
Learn English śpiewająco
Niemiecka sofa
Langueflirt.de - blog o języku niemieckim
Hiszpański na luzie
Szwecjoblog
Język holenderski - pół żartem, pół serio
Wietnam.info
Daga tłumaczy (rosyjski)
Pamiętajcie, przeklinać trzeba z pełnym przekonaniem i swego rodzaju godnością, bo inaczej ktoś może nie wziąć sobie naszych słów do serca! Ćwiczcie więc do lustra w zaciszach swoich domów oraz wspólnie z kolegami, a jeśli mimo to w chwili próby nadal nie będziecie czuć się wystarczająco pewnie, zawsze pozostaje Wam stosunkowo bezpieczne "merde!" :)
A czy Wam przeklinanie po francusku sprawia problem? :)
Nie zapomnijcie też zajrzeć na inne blogi językowe biorące udział w akcji:
Français mon amour
Studia-parla-ama (włoski)
English-Nook
Learn English śpiewająco
Niemiecka sofa
Langueflirt.de - blog o języku niemieckim
Hiszpański na luzie
Szwecjoblog
Język holenderski - pół żartem, pół serio
Wietnam.info
Daga tłumaczy (rosyjski)
Patrząc na sam tytuł zapowiadało się ciekawie i tak też jest :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, ja też szykowałam się na ciekawy post i nie zawiodłam się :) Ale bardziej od przekleństw (podobnych do włoskich, np. po włosku dupa to "il culo") podobała mi się historyjka o stu ściągach :D
OdpowiedzUsuńalessandra
U mnie też pojawiło się queue :D Ciekawa historia z tymi ściągami.
OdpowiedzUsuńRany Julek, to ja chyba zostanę przy cenzurowanej mowie, bo to przeklinanie strasznie ryzykowne jest...;)
OdpowiedzUsuńCzuję się w pełni usatysfakcjonowana tym postem! :D :D :D
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozbawiło mnie zakończenie postu :) Przeklinać też trzeba umieć :D
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że francuski i jego wymowa jest dla ludzi z IQ powyżej 140 i ten wpis mnie w tym utwierdził... :( Nie mam szans się tego nauczyć.
OdpowiedzUsuńEtam, nieprawda :) Ten wpis jest nieco tendencyjny, bo specjalnie skupia się na tym, co trudne w wymowie, ale ogólnie jestem zwolenniczką teorii, że zasady wymowy francuskiej nie są wcale takie trudne, jak to się powszechnie twierdzi. Wystarczy poznać kilka zasad i przyzwyczaić się do nich :) Dlatego nie zniechęcaj się tak łatwo! :)
UsuńRzeczywiście przeklinając i ogólnie wymawiając niektóre słówka trzeba uważać może wyjść z tego całkiem coś innego. Zwłaszcza jeśli chcemy powiedzieć coś miłego, a wyjdzie na to że kogoś obrazimy. Ja miałam niestety taką wpawdkę ale w języku angielskim....
OdpowiedzUsuńBiedny mają ten słownik przekleństw. Gdyby Kozacy dłużej pobyli w Paryżu :-) to by Francuzi lecieli chierami aż miło.
OdpowiedzUsuńPrawie większość przekleństw typu: "Taka (k*) twoja mać" pochodzi z Chin. Mongołowie przywlekli przekleństwa przez Ruś do Europy. A dlatego wyzywano matkę, że Mongołowie brali w jasyr do niewoli kobiety i sprzedawali je wojownikom. Co interesujące w części północnej Rosji nie znano przekleństw. W Polsce na pograniczu Wschodu i Zachodu przeklinanie uchodziło za chamstwo klas niskich, przeważnie robotników..."klnie jak szewc". Obecnie społeczeństwo schamiało i motłoch rży gdy usłyszy na scenie :kużwa.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałem sobie przed chwilą, że czytałem dawno posta z bloga, gdzie przeczytałem o pomyłce ze ze ściągami. Wtedy byłem na początku podróży językowej, dziś jestem romanistą i zaczynam spajać wszystko, co wiem, we współkompetencję komunikacyjną. Gramatyka, fonetyka, rekcja... Trzeci raz poprawiam wymowę nosówek u siebie, bo po ośmiu latach zajarzyłem w końcu, na czym polega ich fenomen (okazuje się, że najprostsze rozwiązania są najlepsze). Tak czy inaczej, chętnie rzucę okiem na inne wpisy. Może nawet dalej coś publikujesz? Bonne nuit et bonne chance !
OdpowiedzUsuń