W to leniwe, noworoczne
popołudnie i wieczór, kiedy wszyscy snują się po domu, lekko
niedospani i znudzeni internetem, który z choinek i tematów
świątecznych przeskoczył na tematy postanowień noworocznych i
zdjęć z niedawnych imprez, chciałabym zaproponować Wam temat
niezbyt wymagający, ale i nie związany z żadną okazją, z żadną
szczególną datą w kalendarzu. Nie będzie podsumowań,
sylwestrowo-noworocznego słownictwa, ani planów na rozpoczęty
właśnie rok, postaram się natomiast łagodnie Was ukołysać i
odprężyć. A może przy okazji nieco zaciekawić i zainspirować do
poszukiwania nieodkrytej przez Was dotąd muzyki francuskiej.
Michel Legrand, francuski
kompozytor filmowy, ma na swoim koncie sporo piosenek, które wpadły
mi w ucho i podbiły moje serce. Bywają liryczne, czasem dowcipne,
czasem nieco jazzowe, często dość znane, więc jest szansa, że
już się z nimi zetknęliście.
To Legrand skomponował muzykę do słynnych „Panienek z Rochefort” i „Parasolek z Cherbourga”, w którym to musicalu – po raz pierwszy – wszystkie bez wyjątku kwestie aktorów były śpiewane.
To Legrand skomponował muzykę do słynnych „Panienek z Rochefort” i „Parasolek z Cherbourga”, w którym to musicalu – po raz pierwszy – wszystkie bez wyjątku kwestie aktorów były śpiewane.
„Les parapluies de
Cherbourg” to film opowiadający historię dość prostą:
oboje młodzi, zakochani, on zostaje powołany do wojska i wysłany
do Algierii, a ona przysięga, że będzie na niego czekać. Jak to z
takimi przysięgami bywa – nie wnikajmy teraz. Przed rozstaniem
wszystko wydaje się oczywiste, obietnice zdają się mieć charakter
niezłomnych, a cała scena jest dramatyczna jak należy. Poniższa
piosenka ma bardzo piękną melodię, stanowiącą jeden z motywów
przewodnich filmu. Wpada w ucho i zapada w pamięć.
Na marginesie mogę Wam
zdradzić, że ów utwór zaszczepił we mnie pomysł stworzenia
listy „dziesięciu najbardziej dramatycznych zastosowań trybu
subjonctif w piosenkach”. „Mon amour, il faudra
pourtant que je parte” jako odpowiedź na propozycję
sekretnego ślubu i ucieczki przed obowiązkiem służby ojczyźnie,
zawiera w sobie na tyle silny ładunek emocjonalny, że pozwoli
zapamiętać nie tylko konieczność zastosowania trybu łączącego
po „il faut que...” (co jest wszak dość oczywiste), ale i
następującą po nim właściwą formę czasownika „partir”.
„Parasolki...”
oglądałam już jakiś czas temu i choć nie czuję potrzeby
ponownego seansu, to do samej muzyki chętnie wracam. Proponuję też
małą zabawę – spróbujcie przez jeden dzień śpiewać wszystko
to, co chcielibyście powiedzieć. Najlepiej po francusku! :)
Tymczasem przymierzam się
do obejrzenia „Les demoiselles de Rochefort” - choć mam
wrażenie jakbym już znała ten film, za sprawą piosenek z płyty
„Demy en musique”. Nawiasem mówiąc, Legrand otrzymał w 1968
roku nominację do Oscara za muzykę z tego musicalu. „Chanson de
Delphine à Lancien”, zawierająca w sobie pewną dozę wymówek,
spodobała mi się najbardziej.
Na płycie, o której
przed chwilą wspomniałam, utwór ten pojawia się w wykonaniu
zespołu Superets, który za jego sprawą wygrał jedną z edycji
konkursu des inRocKs Lab, w którym uczestnicy śpiewali piosenki z
filmów Jacquesa Demy. Interpretacja ta jest dość interesująca,
nazwałabym ją bardziej nowoczesną gdyby nie fakt, że od strony
instrumentalnej najbardziej rzuca się w uszy elektroniczny dźwięk
klawiszy, przywodzący na myśl lata osiemdziesiąte. Ku własnemu
zaskoczeniu bardzo spodobała mi się ta wersja, może za sprawą
bijącej z niej energii, w każdym razie owa elektronika wydała mi
się całkiem udanym pomysłem. Wersja oryginalna w wykonaniu
Catherine Deneuve jest delikatniejsza i ma więcej czaru, ale
zachęcam do posłuchania także wersji Julii i Léo.
Zastanawiałam
się, czy zamęczać Was dalej musicalami, bo na mojej liście jest
jeszcze jeden film z Catherine Deneuve, tym razem w roli księżniczki
uciekającej przed ojcem, który postanowił ją poślubić –
znacie zapewne baśń o Oślej Skórce. „Recette
du cake d'amour”
byłaby wszak idealną propozycją dla wszystkich tych, którzy są
właśnie na etapie nauki rodzajników cząstkowych, albo po prostu
szukają przepisu na ciasto miłości. Polecam jednak samodzielne
poszukiwania tej piosenki, a tymczasem przejdę do ostatniego utworu,
który chciałabym Wam przedstawić.
Zawsze jestem
bardzo rozczarowana gdy odkrywam, że istnieje wspaniała piosenka w
angielskiej wersji językowej, której niestety wersja francuska nie
dorównuje (powinno być przecież na odwrót!). Tak było w przypadku skomponowanego przez Legranda
utworu do filmu „Afera Thomasa Crowna” -
w wersji z 1968 roku. Piosenka „The Windmills Of Your Mind”
doczekała się niezliczonej ilości coverów, samych wykonań w
języku francuskim znalazłam około trzydziestu, jednak tylko to
filmowe, anglojęzyczne wykonanie ma w sobie coś, co naprawdę porusza we mnie
różne czułe struny.
Szukałam
wersji francuskiej, która miałaby podobny klimat, jednak większość
z nich jest dużo wolniejsza, przez co traci na dramaturgii.
Ostatecznie proponuję Wam dwie opcje – sami zdecydujcie, czy
któraś z nich umywa się do oryginału. A może znacie inną,
lepszą interpretację „Les moulins de mon cœur”?
1) Claude François
2) Cœur de Pirate na pewno nie trzeba Wam przedstawiać.
Polecam serdecznie album "Entre elle et lui" - Michel Legrand & Natalie Dessay. Jeszcze w zeszlym roku jezdzili z tym ambumem w tournée.
OdpowiedzUsuńNo a poza tym dla mnie Michel Legrand jest zywym dowodem, ze na milosc nigdy nie jest za pozno. We wrzesniu ozenil sie z ksiezniczka rosyjska (russe blanche). Macha Méril to dosc znana aktorka francuska(née Princesse Gagarina).
A tak poza tym to zycze ci wspanialego szczeliwego Nowego Roku, a jesli kiedys sie tak zdarzy, ze wybierzesz sie do Paryza w tym czasie kiedy i ja tam akurat bede, to z mila checia wybiore sie z toba do teatru :))
Pozdrawiam
Dzięki za podpowiedź, na pewno poszukam tego albumu :) Następnym razem na pewno dam znać jak będę się wybierać do Paryża, chociaż w tym roku raczej nie planuję - ale zobaczymy, może znowu przypadkiem się tak zdarzy :) Tym bardziej że teatr to zawsze bardzo kuszący pomysł :)
UsuńAle się cieszę, że przypomniałaś Oślą skórkę :) To jeden z moich ulubionych filmów z dzieciństwa. Ciekawa jestem, czy nadal polska telewizja ma go swoim repertuarze. Kiedyś emitowany był co roku, chyba właśnie przy okazji świąt Bożego Narodzenia. Może to on podprogowo zaprogramował mnie na język francuski? ;) Pozdrawiam i do siego roku!!!
OdpowiedzUsuńMnie też "Ośla skórka" kojarzy się z dzieciństwem! Aż sobie ją przed chwilą jeszcze raz obejrzałam i mocno mnie rozbawiła :) zupełnie inaczej ogląda się to z perspektywy dorosłej osoby, kiedyś nie wydawała mi się aż tak abstrakcyjna. No ale wtedy interesowały mnie głównie kolory sukienek ;)
UsuńFakt ze wersja amerykanska jest dobra ale slowa francuskiej wersji uwazam za glebsze.A czy slyszala pani piosenke Michel Thebig pt."l'ete 42"?Poza tym Michel gral z Miles Davis em i skomponowal dla niego album.Swietny artysta.tyle.
OdpowiedzUsuńLegrand jest wspaniały, Les moulins de mon coeur to moim zdaniem najpiękniejsza istniejąca piosenka, i mówiąc szczerze, dla mnie najlepiej brzmi w wykonaniu samego kompozytora. Z francuskich kompozytorów muzyki filmowej triumfy na mojej liście przebojów święci Francois de Roubaix. Lubisz? ;) Świetny blog!
OdpowiedzUsuń