[wstęp, czyli co to i po co to]
Jako że i tak mam za mało czasu, uznałam za stosowne nie tylko spędzać go obrzydliwie dużo na nauce francuskiego, ale również proces tej nauki dokumentować. Żeby wiedzieć, ile mniej więcej czasu na co poświęcam (czyli dla przyjemności obejrzenia sobie statystyk), żeby zrobić zestawienie i opisy wszelkich źródeł, z których się uczę i żeby podzielić się swoją metodą nauki z innymi zapaleńcami :)
[o autorce]
Na wstępie parę słów o mnie. Jestem ofiarą polskiego systemu edukacji, który sprawił, że w podstawówce i gimnazjum uczyłam się niemieckiego (5 lat, kiedyś naprawdę umiałam coś powiedzieć), w gimnazjum dodatkowo francuskiego (3 lata, efekty dość mizerne), w liceum zaś dotychczasowa nauka poszła w niepamięć, bo trafiłam do klasy, gdzie językiem kontynuowanym był angielski (kontynuowałam, a jakże!), a od podstaw miałam włoski (3 lata... efekty żenujące). To już cztery języki napoczęte, z którymi niewiele później robiłam (albo zgoła nic!). Na studiach miałam lektorat z angielskiego na poziomie B2 (2 lata, w tym trochę Legal English), potem jeszcze rok chodziłam na kurs do szkoły językowej i tak oto szczęśliwie dobrnęłam do poziomu mniej więcej C1, co jednak wcale nie znaczy, że potrafię płynnie mówić i pisać, bo właściwie poza tym jednym rokiem prywatnej nauki niewiele miałam okazji, żeby się wyrywać do mówienia.
A potem nagle poraził mnie grom z jasnego nieba i dnia 1 kwietnia 2012 roku zaczęłam sama uczyć się francuskiego. To, co miało być tylko kaprysem, słomianym zapałem, okazało się nałogiem. (Poza tym stwierdziłam, że jeśli teraz się nie zawezmę, to już nigdy, przenigdy nie będzie mi się chciało od nowa przechodzić przez podstawy).
[o mojej metodzie nauki - ogólnie]
Najważniejsze jest to, że ja po prostu lubię francuski. Chcę się go nauczyć, ale uznałam, że pójście na kurs w ogóle się nie opłaca, bo wykończy mnie świadomość, że w żółwim tempie brniemy przez podstawy, które już gdzieś kiedyś widziałam (no bo niekoniecznie opanowałam), a które przecież trzeba znać. I jeszcze miałabym za to płacić. Idea jest więc taka, że pójdę na kurs - żeby sobie pokonwersować, jak już ogarnę to, co jest proste, dlatego od prawie pół roku uczę się sama, począwszy od zagadnień dla całkowitych debiutantów. Póki co testy oceniają mój poziom na B1.
Moja metoda jest prosta: uczę się z bardzo wielu źródeł, na bardzo wiele sposobów, tego na co akurat przyjdzie mi ochota. W ten sposób poznaję gramatykę, poszerzam słownictwo, ale - co najważniejsze - ciągle i ciągle, codziennie słyszę bardzo dużo francuskiego. A co tak mniej więcej robię?
- oglądam kurs video do nauki francuskiego;
- słucham audycji radiowych do nauki francuskiego;
- realizuję program z gramatyki na podstawie podręcznika z odsłuchami;
- robię ćwiczenia z książki do nauki słownictwa (głównie żeby wiedzieć, jakie słówka odpowiadają konkretnym poziomom znajomości języka);
- korzystam z programu do tworzenia własnych fiszek (quizlet.com - świetny do nauki słówek);
- używam słowników i googli, które rozwiewają część moich wątpliwości :)
- oglądam bajki po francusku (bez napisów, bo nie ma);
- czytam książki po francusku (póki co jedną książkę - nadal czytam) i francuskie komiksy;
- słucham francuskich piosenek, czasem włączam sobie w tle francuskie radio;
- oglądam francuskie filmy (czasem z polskimi napisami, czasem - po kawałeczku - z francuskimi);
- robię dwujęzyczne listy zakupów;
- staram się nazywać mijane rzeczy po francusku;
- piszę bloga po francusku.
Szczegółowy opis kolejnych źródeł będzie powstawał stopniowo. Na razie wspomnę tylko, że mój system zakłada prowadzenie zeszytu, w którym spisuję wszystko, co ważne - słówka, których nie pamiętam (niezależnie od tego, ile razy wcześniej już je zapisałam), reguły gramatyczne, przydatne wyrażenia i zwroty i co tylko przyjdzie mi ochota zanotować. Nie uczę się na pamięć tego, co zapisałam. Jeśli czegoś nie zapamiętałam, to zapisuję jeszcze raz.
Nie mam sztywnych zasad, kiedy, czego i w jakich ilościach się uczę. Robię to, gdy mam ochotę i czas. Oczywiście w moim przypadku oznacza to, że potrafię spędzić kilka godzin dziennie nad francuskim, ale zdarza się, że robię parę dni przerwy dla rozluźnienia umysłu (albo dlatego, że niestety czasem trzeba robić też inne rzeczy w życiu).
Myślę, że niedługo poszukam sobie kogoś do konwersowania lub w ostateczności zapiszę się na jakieś zajęcia w szkole językowej. No i korci mnie zapisanie się do Szkoły Prawa Francuskiego na UJ, ale chyba jednak odłożę to na przyszły rok. W tym może po prostu pochodzę sobie na francuski prawniczy (który, o ile mi wiadomo, ma formę wykładu, więc jest otwarty dla wszystkich).
[dzisiejszy raport]
- 15 minut - ćwiczenia z gramatyki z książki "Grammaire en dialogues" (niveau débutant) - czas futur proche
- 1 godzina - "opracowanie" odcinka 33 (sezon 1) Coffee Brak French.
- nie można zapomnieć o kolejnym (i to dwukrotnym) odsłuchaniu piosenki z czołówki bajki "Les Mondes Engloutis" i raz z "Les Mystérieuses Cités d'Or" :P
["Grammaire en dialogues" (niveau débutant)]
Wiem, że zaczynanie merytorycznej części bloga od opisu książki do gramatyki może nie jest zbyt fortunne, jeśli chcę zachęcić czytelników do zaczerpnięcia z moich pomysłów do nauki jako tych atrakcyjnych, interesujących, a także całkowicie bezbolesnych, ale niestety, traf chciał że miałam niedokończony rozdział o czasie futur proche i gdy dziś otworzyłam swój kajecik, stało się jasne, że muszę zrobić ćwiczenia, żeby móc zakreślić lekcję i zająć się następną :)
Polecam wymienioną książkę każdemu, kto kiedyś coś tam wiedział o francuskiej gramatyce, a teraz chciałby to sobie usystematyzować. Myślę, że dla osób całkowicie początkujących też nie będzie zła, choć jest napisana w całości po francusku, więc trzeba będzie spędzić więcej czasu ze słownikiem.
Podręcznik ów jest dość przyjemnie skonstruowany - nie jest to klasyczne repetytorium na zasadzie: suche zasady + ćwiczenia. Na początku jest dialog (również do odsłuchania), później bardzo przejrzyście rozpisana część gramatyczna, a później kilka prostych ćwiczeń. Warto posłuchać dialogów najpierw bez patrzenia do tekstu (nagrania są dość wyraźne), nieznane słówka wynotować, pyknąć szybko zadania (choć ja robię sobie notatki z gramatyki w zeszycie, żeby sobie utrwalić, żeby mieć pod ręką i móc szybko do tego zajrzeć oraz żeby sobie pomazać kredkami tu i tam dla lepszego wzrokowego zapamiętania) i przejść do czegoś ciekawszego, bo przecież na razie szału nie ma :)
[Coffee Brak French - podcast na www.radiolingua.com] (link)
Z całego serca polecam ten program, gdyż jest on skonstruowany jasno i przejrzyście, świetnie uczy podstaw gramatyki i użytecznego słownictwa, poza tym naprawdę bardzo lekko się go słucha, bo prowadzący są niezwykle sympatyczni. Jest to audycja w języku angielskim, a przecież nic lepszego nad uczenie się równolegle dwóch języków :P Tak naprawdę wystarczy nawet średnia znajomość angielskiego, żeby sobie spokojnie poradzić (radiolingua chyba przewidziało, że korzystać z tego będą osoby z różnych stron świata).
Program prowadzi dwoje Szkotów, Mark (nauczyciel) i Anna (studentka), którzy mają ze sobą bardzo dobry kontakt, więc audycja nie sprowadza się tylko do suchych dialogów po francusku i ich tłumaczeń. Nauka zaczyna się od totalnych podstaw, początkowe lekcje to głównie najważniejsze słownictwo, ale później większy nacisk kładziony jest na to, by uczeń umiał sam skonstruować wypowiedź, zamiast uczyć się na pamięć wyłącznie "przydatnych wyrażeń i zwrotów". Po pewnych czasie zaczynają pojawiać się bardziej rozbudowane scenki, zapraszani są też do udziału native speakerzy. Porcje do nauki są małe i właściwie bezbolesne, wadą mogą być natomiast reklamy innych audycji i ciągłe zachęty do zakupienia materiałów bonusowych, ale jako że pojawiają się dopiero na koniec, to spokojnie można je wyłączyć. Za to melodyjka na początku mocno zapada w pamięć :)
Już kiedyś raz przesłuchałam w całości pierwsze dwa sezony (trzeci na razie odpuściłam, żeby nie zabrnąć za daleko w rejony kompletnie obce), w międzyczasie układając sobie kulki i popijając herbatę (pół godzinki relaksu po powrocie z pracy). Czasem zdarzało mi się słuchać do pięciu odcinków w ciągu dnia, bo tak przyjemnie się przy tym zajmowało innymi głupstewkami :) Teraz odsłuchuję je od początku (no, mniej więcej od 20 odcinka, bo podstawy podstaw za bardzo mnie nudzą) i spisuję ze słuchu wszystko, co tam się po francusku pojawia. Jeśli nie jestem pewna tego, co słyszę, to szukam w googlach (np. czy "Bonjour à tous et à toutes!" to zapis poprawny - jeśli tak, to na pewno coś o tym napisano w Internecie) i w słowniku. Jeśli są nowe słówka, to wiadomo: czarnym pisakiem po francusku, niebieskim długopisem tłumaczenie.
Oczywiście można sobie wykupić pakiet bonusowy i mieć transkrypcję każdego odcinka, ale wtedy nie byłoby już takiej zabawy :)
Teraz akurat jestem na etapie scenek rodzajowych z cyklu: jesteśmy na wakacjach, meldujemy się w hotelu. Przewija się czas teraźniejszy i passe composé, ale póki co chodzi głównie o słownictwo. Skądinąd jednak wiem, że w dalszych częściach programu poziom stanie się bardziej zaawansowany.
Może się wydawać, że takie rozdrabnianie się i skupianie na tak prostym materiale to strata czasu, ale w końcu nie chodzi o to, żeby jak najszybciej posiąść wiedzę na temat wszystkich możliwych konstrukcji językowych, ale żeby "wchłonąć" w siebie język, żeby ów swobodnie się w nas zagnieździł, bez bolesnego zakuwania, powtarzania, wbijania sobie na siłę do głowy. A takie zapisywanie ze słuchu naprawdę dużo daje - zwłaszcza jeśli chodzi o ortografię i akcenty.
[piosenki!!]
Z piosenkami zasada jest prosta: wpadają w ucho, brzmią przyjemnie, szukamy tekstu w googlach, sprawdzamy nieznane słówka (może być nawet bez zapisywania) i słuchamy zawsze, gdy przyjdzie nam to do głowy i nie pomyślimy, że nie mamy ochoty ;)
A o serialu "Les Mondes Engloutis" na pewno jeszcze wspomnę, bo to jedna z bajek, które ostatnio oglądam.
Piosenki można posłuchać tutaj:
Tekst piosenki (les paroles) do poczytania TUTAJ
słówka, których nie znałam, ale dzięki tej piosence poznałam:
engloutir - pochłaniać
le creux - zagłębienie, wnętrze
vaincre - zwyciężać
Jak widać piosenka jest jest długa, a nowych słówek mało, co musi oznaczać, że jest prosta - a więc dobra! :)
Salut! Znalazłam Cię przez przypadek i już dodałam Twój blog do obserwowanych. Zapowiada się ciekawie:) Bonne continuation!
OdpowiedzUsuń