czwartek, 29 sierpnia 2013

Śladami Van Gogha i Cézanne'a: post-prowansalskie post-impresje.

Rozpakowywanie walizek nigdy nie było moją mocną stroną, dlatego od popołudnia stoją gdzieś w kącie, podczas gdy ja zdążyłam już odespać zbójecko wczesny lot z Marsylii i niezbyt wygodny powrót pociągiem z Warszawy i na nowo poczuć się w domu jak u siebie. Tygodniowe wakacje na południu Francji przyniosły mi oczywiście wiele przemyśleń językowych, które wkrótce znajdą ujście w osobnym wpisie, ale już teraz mogę powiedzieć, że wróciłam dumna z siebie, podbudowana swoimi umiejętnościami i oczywiście gotowa do dalszej nauki – z przekonaniem, że choć jeszcze bardzo wiele przede mną, to tak naprawdę jeśli się chce, to nic nie jest trudne.

Tymczasem, pociągając noskiem (gorące dni, chłodne noce i silny wiatr – gdyby to nie wystarczyło żeby się przeziębić, polecam dorzucić kąpiele w zimnych zatoczkach), zabieram się do szybkiej relacji z podróży.

piątek, 16 sierpnia 2013

Francuski. Kurs Podstawowy (Edgard) – [stara edycja] – pierwsze kroki z językiem francuskim.



Z okazji odrobiny wakacji postanowiłam ogarnąć nieco nieład jaki udało mi się stworzyć od czasu, gdy zeszłorocznej wiosny podjęłam naukę francuskiego. Na nieład ów składa się mnóstwo różnego rodzaju materiałów do nauki, które dotychczas przewinęły się przez mój warsztat – zarówno tych, które na stałe gościły w moim repertuarze,  jak i te, które znalazłam, spróbowałam i odłożyłam w kąt szafy albo zepchnęłam gdzieś w mroczny głąb folderu „Francuzeczki i Francuziki”. Podczas tego sortowania wpadło mi w oko parę rzeczy z poziomu początkującego, które swego czasu były dla mnie użyteczne i o których warto by było co nieco napisać, ku pamięci i dla przyszłych pokoleń :) W szczególności, że ze statystyk wynika iż spora część Czytelników trafia na tego bloga szukając czegoś, co pasowałoby do frazy „francuski dla początkujących”.

sobota, 10 sierpnia 2013

Nie samym francuskim człowiek żyje, czyli skąd się bierze chleb.

Od czasu do czasu korci mnie, żeby pouprawiać trochę blogaskowego ekshibicjonizmu i uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, co robię, kiedy nie uczę się francuskiego. Szybko jednak się opamiętuję i uświadamiam sobie, że to by nie miało sensu, bo przecież uczę się francuskiego praktycznie cały czas! Mimo wszystko wymyśliłam sobie, że stworzę taką kompromisową notkę, która będzie niby trochę o mnie, ale jednak o francuskim. W związku z tym postanowiłam Wam opowiedzieć o moim nowym zajęciu, które wyeliminowało z mojego życia konieczność porannego przekomarzania się z mężczyzną na temat tego, kto idzie do sklepu po chleb. Opowieść, jak na tematykę bloga przystało, będzie oczywiście po francusku, zwłaszcza że ostatnio zmagam się z systematyzowaniem wiedzy na temat wszelkich możliwych zaimków: w teorii wszystko jest zrozumiałe, w praktyce zawsze pojawia się mnóstwo zawahań i wątpliwości. Muszę więc ćwiczyć, ot co.

środa, 7 sierpnia 2013

Brak mi słów, czyli o wadach i zaletach słowników... słów kilka :)

Zastanawiam się, jak bardzo kontrowersyjnie zabrzmi w uszach wszelkich pasjonatów języków obcych moje wyznanie następującej treści: nie posiadam ani jednego tradycyjnego, papierowego słownika, ani do francuskiego, ani do żadnego innego języka. Uważam takie słowniki za niewygodne, zajmujące zbyt wiele miejsca na półkach (które można by zapełnić innymi książkami) i jestem zdania, że można się efektywnie uczyć języka obcego bez wcześniejszego zgromadzenia wokół siebie kilku tego rodzaju opasłych tomów.