Zastanawiam się, jak
bardzo kontrowersyjnie zabrzmi w uszach wszelkich pasjonatów języków
obcych moje wyznanie następującej treści: nie posiadam ani jednego
tradycyjnego, papierowego słownika, ani do francuskiego, ani do
żadnego innego języka. Uważam takie słowniki za niewygodne,
zajmujące zbyt wiele miejsca na półkach (które można by zapełnić
innymi książkami) i jestem zdania, że można się efektywnie uczyć
języka obcego bez wcześniejszego zgromadzenia wokół siebie kilku
tego rodzaju opasłych tomów.
Niniejszy wpis ma
stanowić mini-przewodnik po wybranych słownikach internetowych, z
których zazwyczaj korzystam, ze wskazaniem na ich wady i zalety.
Niewątpliwie wielką zaletą ich wszystkich jest to, że są
darmowe, więc nie trzeba się ograniczać tylko do jednego albo
kilku z nich, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można
przeznaczyć na podręcznik lub program, którego nie znajdziemy za
darmo w wersji on-line :) Bardzo cenię sobie również szybkość
korzystania z takich słowników, których nie trzeba kartkować w
nieskończoność; no i nie zajmują one miejsca na biurku, na którym
i tak zawsze jest za ciasno.
Oczywiście nie twierdzę,
że darmowe słowniki zaspokoją wszystkie, nawet najbardziej
wygórowane potrzeby i podejrzewam, że na zaawansowanych poziomach
nauki, zwłaszcza filologom, przydają się bardziej obszerne
wyjaśnienia każdego słowa. Podobnie pewnie rzecz wygląda w
przypadku słownictwa specjalistycznego, np. prawniczego albo
biznesowego. Jednak zanim dojdzie się do tego poziomu
wtajemniczenia, trzeba przejść przez wszystkie wcześniejsze etapy
i jeśli chodzi o słowniki, to w zupełności wystarczą nam zasoby
Internetu.
Oczywiście nie każdy
słownik internetowy jest dobry, więc na początek trzeba trochę
poszperać, żeby zgromadzić przydatne narzędzia do pracy. Ja sama
przez pierwsze dni mojej spontanicznie rozpoczętej nauki
francuskiego, gdy jeszcze nie wiedziałam za bardzo jak się do tego
porządnie zabrać, sięgałam do słownika onetu, który jest bardzo
chaotyczny i w przypadku tłumaczenia z polskiego na francuski nie
raczy nawet określić rodzajnika rzeczownika. Jest to właśnie
przykład słownika, którego absolutnie nie polecam.
Przejdźmy jednak do tych
pozycji, które uważam za całkiem przydatne.
1. PONS (pl/fr)
Jest to mój podstawowy
słownik, z którego korzystam w pierwszej kolejności – na pewno
wynika to po części z przyzwyczajenia, bo jest on dobry, ale jednak
nie idealny.
Słownik
ten posiada liczne zalety, które pozwolę sobie wypunktować:
- stosunkowo duża baza
haseł (choć zdarza się, że czegoś w nim brakuje);
- możliwość
odsłuchania nagrania słówka (jak się można spodziewać,
odczytuje je syntezator mowy);
- podany jest także
zapis fonetyczny, a po najechaniu kursorem na każdą literkę
wyświetla się słowo, w którym dany dźwięk wymawia się tak samo
(niestety, niektóre słowa nie mają podanego zapisu fonetycznego);
- w nawiasach zwykle
podane są synonimy francuskie, co pozwala na lepsze zrozumienie, w
jakim kontekście można użyć danego słowa i jak bardziej
precyzyjnie rozumieć jego tłumaczenie;
- oprócz pojedynczego
słowa, którego szukamy, często pojawiają się również wyrażenia
i zwroty, w jakich to słowo może występować, a także z jakim
przyimkiem łączy się zwykle dany czasownik, etc.;
- jeśli źle wpiszemy
słowo, słownik wyszuka słowa podobne, ponadto w czasie wpisywania
wyświetlają się podpowiedzi sugerowanych haseł, co dla mnie jest
przydatne zwłaszcza jeśli próbuję ze słuchu odnaleźć jakieś
nowe słowo i nie jestem pewna, jak ono może być zapisane;
- tłumaczenie działa
automatycznie w obie strony – nie musimy za każdym razem ręcznie
przestawiać ustawień w zależności od tego, czy chcemy tłumaczyć
z francuskiego na polski, czy odwrotnie.
Nieobce
są mu również wady:
- często jakieś słowo
nie wyświetla się jako tłumaczenie z polskiego na francuski (lub
odwrotnie), ale już w drugą stronę oba słowa są podane jako
swoje odpowiedniki;
- nierzadko się zdarza,
że brakuje jakiegoś słówka w bazie, albo że nie zawiera
odpowiednika, który w danym kontekście wydawałby się
najwłaściwszy – i rzeczywiście, po sprawdzeniu w innym słowniku
okazuje się, że są jeszcze inne możliwości rozumienia tego
słowa;
Zwracam też uwagę, że
w tym słowniku to, czy dane słowo zaczyna się od h przydechowego zaznaczone jest za pomocą apostrofu
przed zapisem fonetycznym; przyzwyczajona do idei gwiazdki przed
zwykłym zapisem przez bardzo długi czas byłam przekonana, że
słownik w ogóle nie wprowadza tego rozróżnienia.
Mimo wszystko bardzo
lubię ten słownik, zwłaszcza że jego układ graficzny jest bardzo
przejrzysty. Poza tym po zalogowaniu się na stronie można dodawać
sobie słówka do schowka i ćwiczyć je z „trenerem słownictwa”
- ale akurat ta opcja jest dla mnie nieprzydatna, bo moim osobistym
trenerem jest Profesor Pierre ;)
2. Leksyka.pl (pl/fr)
Gdy jakiegoś słowa
brakuje w Ponsie, czasem zaglądam do słownika Leksyki. Warto przy
tym zwrócić uwagę, że po wyszukaniu danego słowa w ramce po
prawej stronie zatytułowanej „zobacz również” pojawiają się
wyrażenia, w których to słowo występuje.
Poza tym do zalet tego
słownika mogę zaliczyć nagrania słówek, które brzmią nieco
bardziej naturalnie niż te w Ponsie, ale z drugiej strony, jest ich
tam bardzo mało, często nie ma nagrań do naprawdę podstawowych
słówek. Poza tym w słowniku Leksyki jak dotąd jeszcze się nie
dopatrzyłam rozróżnienia h niemego i przydechowego, a to
według mnie naprawdę spory minus.
3. Reverso (pl/fr , ang/fr , fr/fr)
Słownik Reverso
utworzony został przez wydawnictwo Collins i według mnie jest
naprawdę bardzo dobry. Jeśli chodzi o słownik francuski, to możemy
wybrać tłumaczenie na polski, ale sama nigdy nie korzystam z tej
wersji, bo jest ona o wiele uboższa, niż dostępna wersja
francusko-angielska, która zawiera od razu przykłady użycia danego
słowa, zwroty i wyrażenia, a także sporo słów z języka
potocznego.
Po kliknięciu na słowo
można wybrać opcję jego odsłuchania, odmienienia lub odnalezienia
synonimów, co stanowi naprawdę duże udogodnienie.
Zaletą korzystania z
wersji angielskiej jest też w mojej ocenie to, że często zdarza
się, że łatwiej nam pomyśleć angielskie słowo, które
chcielibyśmy przetłumaczyć na francuski, niż znaleźć jego
polski odpowiednik, który nie zwiódłby nas na manowce. Jest to
przydatne szczególnie wtedy, gdy sami chcemy stworzyć jakiś tekst
po francusku. Ja tak ostatnio miałam np. szukając słowa „fluent”
w odniesieniu do posługiwania się językiem obcym, a polskie słowo
„płynny” prowadziło mnie do różnego rodzaju płynów ;)
Oprócz słownika
dwujęzycznego możemy na tej samej stronie skorzystać z opcji
definicji francuskich, które są stosunkowo przystępne do
zrozumienia, dostępny jest też szeroki wybór synonimów, co
pozwala na łatwe przyswojenie znaczenia szukanego słowa.
Niestety, strona często
ładuje się powoli albo w ogóle odmawia współpracy. Nie wiem, od
czego to zależy, na szczęście ma też momenty, że śmiga bez
problemu.
4 Larousse (fr/fr)
Przyznam, że słowniki
jednojęzyczne budzą moje mieszane uczucia. Z jednej strony wiem, że
lepiej jest poznawać znaczenie słów przez ich definicje, bo wtedy
dostrzegamy niuanse rozróżniające synonimy i wytwarzamy w sobie
intuicje odnośnie tego, w jakich kontekstach można użyć danego
słowa, żeby nie zabrzmieć dziwnie i nienaturalnie. Dlatego sama
chętnie korzystam z takich słowników, żeby upewnić się, jak
należy rozumieć jakieś słowo, zwłaszcza jeżeli jego polski
odpowiednik może mieć wiele znaczeń, albo kiedy chcę się
upewnić, że dane słowo będzie pasować w kontekście, w którym
zamierzam go użyć. Jednak z drugiej strony stoję na stanowisku, że
ucząc się nowych słów w większej ilości, wypisując je sobie z
tekstów, itp. w celu zapamiętania lepiej jest sprawdzić polskie
tłumaczenie, które nawet jeśli nie będzie idealne, to zapewne
szybciej zapadnie w pamięć. Na zagłębianie się w niuanse
przyjdzie pora później, gdy już stworzymy sobie w pamięci nieco
większą bazę słów, zapamiętamy nazwy rzeczy i czynności, które
są proste i nie wymagają szczegółowych definicji i przejdziemy do
pojęć bardziej abstrakcyjnych. Wynotowywanie definicji wszystkich
słów – a później jeszcze próba nauczenia się ich – z
pewnością szybko i skutecznie by mnie zniechęciło.
Dlatego też podając
link do słownika Larousse'a zachęcam do korzystania z niego z rozwagą
;) Jest on jednak niewątpliwie godny polecenia. Definicji do każdego
słowa jest co najmniej kilka i są one całkiem przystępne, a do
tego następnie zobrazowane w przykładowych kolokacjach. Rzeczowniki
mają podaną liczbę mnogą, przymiotniki podane są w formie
męskiej i żeńskiej, przy czasownikach pojawia się odesłanie do
koniugacji. Oprócz definicji możemy sprawdzić również wyrażenia
z danym słowem, synonimy, homonimy, cytaty zawierające to słowo, a
także w niektórych przypadkach przeczytać kilka informacji na
temat problemów ortograficznych, etc. Pasjonaci mogą się również
zapoznać z etymologią danego słowa (w nawiasie podany jest
odpowiednik, najczęściej łaciński).
Wymienione wyżej
słowniki w zupełności wystarczają mi do nauki, przynajmniej na
moim obecnym poziomie, choć jak zawsze jestem otwarta na nowości i
cały czas szukam swojego ideału. Ciekawa jestem, z jakich słowników
korzystacie Wy, czy macie jakichś ulubieńców w tej dziedzinie i
czy zgadzacie się z moimi opiniami, które przedstawiłam powyżej. Czy lubicie kolekcjonować tradycyjne
słowniki i jakie widzicie w tym korzyści, których nie mogą
przynieść słowniki internetowe?
Do francuskiego używam w zasadzie tylko ponsa, ale wynika to z mojego raczej skromnego A1/A2 więc na tym poziomie sprawdza się całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuńDo niemieckiego też go używam, ale często zdarza mi się zajrzeć do Dudena czyli 1 z 2 Biblii germanistów ;). Kiedyś usłyszałam na studiach powiedzenie, że czego nie ma w Dudenie to nie istnieje, ale chyba się już trochę to zdezaktualizowało ;)
Właśnie brakuje mi takiego francuskiego i włoskiego Dudena, gdzie bym mogła mieć 200% pewność, że coś się zapisuje tak, a nie inaczej. We francuskim jest Le Petite Robert, ale nie ma chyba wersji online?
No właśnie słyszałam o Robercie, ale nigdy nie miałam go w rękach i nie wiem, na czym polega jego wspaniałość.
UsuńAle właśnie przed chwilką odkryłam, że można go wypróbować za darmo tutaj http://lerobert.demarque.com/en/us/dictionnaire-en-ligne/ - więc od jutra będę próbować :)
Zgadzam się z tobą całkowicie odnośnie papierowych słowników :)
OdpowiedzUsuńJaki i Ty nie używam tradycyjnych słowników. I również polecam PONS, szczególnie w początkowej fazie nauki A1/A2.
OdpowiedzUsuńps O Robercie nie słyszałam, ale teraz na pewno go sprawdzę! :)
Pozdrawiam.
Aulnay, faktycznie z Laroussa korzystam głównie dla synonimów, a jeśli chodzi o mnie polecam też słownik wordeference (fr-ang,ang-fr) oaz bardzo ciekawą propozycją jest glosbe.com/fr/pl - ma większy zasób słów niż pons, z którego już nie korzystam. Poza tym czasem można znaleźć przykładowe tłumaczenia zdań z jakimś słowem do któych należy podchodzić do dużą rezerwą, niemniej można zobaczyć użycie słowa w różnych kontekstach. Pons czasami się myli - jak to zauważyła kiedyś moja nauczycielka francuskiego, ale też go lubiłam, bo wydawał mi się taki przejrzysty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki za linki, będę wypróbowywać :)
UsuńTo prawda że Pons się myli, ale zwykle gdy coś mnie niepokoi, to sprawdzam też w innych słownikach. W sumie często podpieram się kilkoma słownikami na raz :)
Jeżeli chodzi o francuski to korzystam ze słowników internetowych i mam też taki bardziej tradycyjny, właśnie Petit Robert. Ten ostatni jako słownik francusko-francuski posiada dość ciekawe wyjaśnienia niuansów i zawiera sporo idiomów i wyrażeń potocznych. Chociaż znajdziemy w nim tez bardziej specjalistyczne hasła.
OdpowiedzUsuńDo innych języków wykorzystuję przeważnie słowniki internetowe. Jednak, to wynika głównie z braku czasu. Jeżeli nic mnie nie pogania, to lubię sobie poprzewracać strony.
Do słowników tych tradycyjnych jestem bardzo przywiązana, kupuję ich bardzo dużo, bo po prostu lubię je mieć na swojej półce, a jako wielka pasjonatka języka francuskiego i wszystkich książek z nim związanych, słownik czasem przeglądam bez konkretnego powodu, po prostu lubię go czytać :)
OdpowiedzUsuńJednak jeżeli potrzebuję szybkiego tłumaczenia, korzystam także ze słowników internetowych. Faktycznie, słownik PONS jest moim numerem jeden, jest bardzo przejrzysty.
Jeżeli chodzi o Larousse jestem zwolenniczką tego wydawnictwa i szczerze polecam! Osobiście uważam, że reprezentuje ten sam poziom co Robert i jest o wiele bardziej przyjazny.
Pozdrawiam serdecznie
http://wszystko-co-francuskie.blogspot.com/