Po mniej
więcej dwóch i pół roku rozognionej nagle i wciąż podsycanej
namiętności przyszła pora na separację z rozsądku – ja poszłam
do swoich spraw, a francuski... francuski to nawet nie wiem, gdzie
poszedł, chyba sobie przysiadł gdzieś cicho w kąciku, czasem
tylko nieśmiało zagadywał (jak kolega) i cierpliwie czekał. Nie
robił wymówek, wiedział, że mam inne sprawy na głowie i liczył
na to, że skoro obiecałam, to wrócę.
A teraz
wreszcie mogę wrócić, ale jakoś tak trudno.
Niniejszy
wpis będzie miał charakter niedookreślony, bo przez palce nie chce
mi przejść słowo „motywacyjny”. Ciężko mi się do niego
zabrać po tylu miesiącach przerwy, kiedy to mój kontakt z
francuskim ograniczał się do sporadycznego słuchania radia i
jeszcze rzadszych spotkań z C. Nie było szans na naukę języka, bo
każdą wolną chwilę poświęcałam na naukę czegoś innego; w ten
sposób francuski przestał być częścią mojego życia,
odzwyczaiłam się od niego, z czasem coraz więcej zapominając. I
oto nie wiem, gdzie jestem, czy powtarzać to czego uczyłam się
dawniej, czy iść dalej i liczyć na to, że samo się coś w
międzyczasie powtórzy – część z Czytelników pewnie kojarzy,
że nigdy nie byłam fanką wracania do starych notatek, a
powtarzanie to moja wielka zmora. A teraz z moim francuskim jest tak,
że niby rozumiem i potrafię się dogadać, ale widzę, że sporo
podstawowych słówek i gramatyki uleciało; a przecież dobrze by
było mieć porządek w głowie choćby u podstaw. Sięgam po zeszyt,
otwieram podręcznik, ale nie ma we mnie tej iskry, co dawniej,
odkładam, nie wiem co robić. Przez głowę przechodzi niepokojąca
myśl: a może ja już nie lubię się uczyć francuskiego? (Co z
moją ambicją, żeby mówić i pisać płynnie?)
Moją
pierwszą myślą było nieafiszowanie się z tym chorobliwym stanem,
odsunięcie póki co na bok tematyki językowej i rozruszanie bloga
za pomocą tematów pobocznych – do czasu, aż znowu się wkręcę.
Bo że się wkręcę, to nawet nie ma dyskusji, przecież celem na
najbliższe miesiące jest wdrapanie się na poziom C1. Uznałam
jednak, że taki oto post może być przydatny dla osób uczących
się języków obcych, choćby z psychologicznego punktu widzenia –
zawsze to miło spotkać towarzysza w niedoli. A jestem pewna, że
niedole braku motywacji i trudy początków to coś, co dotyka nie
tylko mnie.
Dlatego
na pytanie tytułowe „czy można nie lubić nauki francuskiego”
odpowiadam: można, ale nie można. Czyli da się, ale nie należy ;)
Trudno tak bez żadnego zewnętrznego przymusu uczyć się regularnie
i efektywnie czegoś, czego się nie lubi, ale jeśli się kiedyś
lubiło, to jest szansa, że uczucie wróci, tylko trzeba sobie
tamten stan przypomnieć. Za jakiś czas opowiem Wam, jak bardzo
naiwne jest moje dzisiejsze przekonanie :)
Tymczasem
postanowiłam stworzyć jakiś wstępny plan albo co najmniej szkic
tego, jak powrócić do lubienia nauki francuskiego. Jestem
przekonana, że trzeba go sobie zaaplikować w dużej dawce, tak żeby
wciąż wracać do niego myślami, metoda małych kroczków odpada,
za starzy na to jesteśmy, ja i mój obcy język. Musi być znowu
tak, że się ciągle zastanawiam, jak coś powiedzieć i przebieram
nogami ze zniecierpliwienia, żeby jak najszybciej to sprawdzić.
Zaczęłam od naprawdę miłej i motywującej marchewki – kupiłam
bilet na koncert ZAZ w Warszawie. I już przebieram nogami :)
Tymczasem
spróbuję porobić nowe lekcje z ulubionych podręczników – może
się okaże, że wcale nie ma potrzeby uczenia się wszystkiego od
nowa, a ewentualne luki w wiedzy, którą już powinnam mieć, będę
uzupełniać w razie potrzeby (w przyszłości możecie się
spodziewać recenzji bardzo porządnej książki do gramatyki –
Grammaire expliquée du français, niveau intermédiaire).
Codziennie francuskie książki, radio, piosenki – trzeba przecież
porządnie tę Zaz odświeżyć, żeby dostać odznakę wzorowej
fanki! Niestety, C. opuszcza Kraków, więc będę musiała rozpocząć
poszukiwania nowego frankofona do konwersacji, co dodatkowo trochę
zniechęca. No ale konwersować trzeba, nie ma się co czarować.
Daję sobie czas do końca roku na powrót do rozsądnej kondycji,
choć z drugiej strony wiem, że w takie szaleństwo jak kiedyś (po
kilka godzin dziennie nad zeszytem i książką) to już raczej nie
wpadnę, bo nie mam na to czasu. Na mój profil u profesora Pierre'a
też nawet boję się zaglądać – jakiś milion zaległych
powtórek jest zapewne nie do nadrobienia, więc może zacznę od
nowa, wybierając tylko te słówka, z którymi mam jakiś problem?
Zdaję
sobie sprawę, że ten wpis jest dość chaotyczny, ale taki właśnie
chaos hula sobie teraz po mojej głowie. Liczę na to, że za jakiś
czas będę Wam mogła w sposób nieco bardziej uporządkowany i
konkretny opowiedzieć o tym, jak sobie poradziłam z tym
niepokojącym stanem i może zaproponować kilka skutecznych
rozwiązań z własnego doświadczenia. A tymczasem, jeżeli macie
jakieś własne wskazówki i porady, jak przełamać tę bezradność
i poczucie braku zainteresowania nauką, koniecznie dajcie mi znać w
komentarzach. Jeśli ktoś z Was prowadzi bloga, na którym opowiada
o swoich zmaganiach z nauką języka – niekoniecznie francuskiego –
również niech się nie wstydzi podać linka, z pewnością pomoże
mi się zainspirować. Nie ma szans, żebym ten francuski zostawiła
taki rozgrzebany, więc o przyszłość mojego uzależnienia od
francuszczyzny nie musicie się za bardzo martwić. Blog rusza na
nowo, w najbliższym czasie możecie się spodziewać nowych wpisów
(w tempie takim jak poprzednio, bez szaleństw), a już niebawem
druga odsłona świątecznej akcji „Blogowanie pod jemiołą” -
chodzi mi po głowie coś specjalnego, ale o tym na razie nic nie
mówię, żeby nie zapeszyć. Do poczytania!
A może by Cię zmotywowała "wspólna" (wirtualnie, mówię) nauka do tego C1? Ja bym chciała zdać w czerwcu 2016, póki co zabieram się jak pies do jeża, ale może taka wspólna motywacja by lepiej wyszła? Publiczna (na blogu) lub prywatna. Wymiana materiałów, linków, zagadnień do przerobienia. Może jakaś grupa na Fb, może dołączy się do nas ktoś jeszcze?... Taka luźna propozycja.
OdpowiedzUsuńNo a jeśli nie... to mi zawsze pomaga zrobienie sobie jakiegoś planu, na papierze, zapisując rozdziały książki, które chcę przerobić w określonym czasie, co prawda zazwyczaj moje plany są nierealizowalne nawet dla dwóch osób w tym samym czasie ;) Ale daje mi to dużego kopa motywacyjnego, może też Ci posłuży.. :)
Popieram, popieram :)
UsuńOlga, dzięki za propozycję, pomysł mi się podoba, chociaż na razie czuję że nie wiem w co ręce włożyć i jak się do wszystkiego zabrać :)
UsuńBardzo się cieszę, że wracasz :-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wracasz :-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś :)!
OdpowiedzUsuńJak wszyscy sama borykam się ze spadkami motywacji, ale najskuteczniejszą metodą dla mnie jest podglądanie innych. Jak widzę, że ktoś się stara i ma efekty to daje mi potężnego kopa. Skoro ktoś inny może, to ja przecież też, prawda ;)?
To prawda, mnie też bardzo motywuje podglądanie innych i chęć osiągnięcia co najmniej tego samego ;)
UsuńAle fajnie, że do nas wróciłaś! Po przeczytaniu tego wpisu, stwierdziłam, że brakowało mi Ciebie i Twojego spojrzenia na język :) Obyś szybko się rozkręciła i wkręciła na nowo :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę z powrotu, myślę że rozkręcanie się powiedzie, już teraz, po zrobieniu rundki po wszystkich zaprzyjaźnionych blogach, mam większą ochotę na języki :)
UsuńTrzymam kciuki. ja mam podobnie i też szukam sposobu na ruszenie z miejsca.Tez mam chaos, ale chyba trzeba po prostu być cierpliwym, mieć jakiś plan i uparcie robić swoje.
OdpowiedzUsuńA ce que je vois toi aussi tu es déprimée en ce moment? C'est le contre-coup? Je pense que tu as suffisamment étudié pour au moins 10 ans! ;-).
OdpowiedzUsuńTu pourrais simplement lire un peu en français, des BD par exemple hé hé! Et prendre des cours de ballet, évidemment (plié, relevé, saut-de-chat, pas-de-bourrée).
Nie musisz się uczyć! Tu as le droit de te reposer un peu sur tes lauriers.
Przykro mi, że wyjeżdżam.... Dzisiaj smutno mi też...
Twoja Francuzeczka
Bardzo cieszę się, że tutaj trafiłam, bo jestem właśnie na etapie motywowania się do nauki francuskiego :)) Co prawda daleko w tyle, bo dopiero zaczynam przygodę z tym językiem, ale może uda mi się odrobinę zarazić zapałem ;-)
OdpowiedzUsuńPS
Wspaniała, absolutnie magiczna melodia, dziękuję! Zakochałam się od pierwszych sekund
I jak tam postępy? Udało się zmotywować? :) Cieszę się, że Zaz wpadła w ucho, to prawda że kawałek jest świetny :)
Usuń