Któregoś razu przeglądając
statystyki bloga odkryłam, że został on wyszukany za pomocą frazy „Francuzki
dla początkujących”. Rozbawiona tą literówką zapytałam mojego mężczyznę, czy
przychodzą mu do głowy jakieś ładne Francuzki, które poleciłby początkującym
amatorom kobiecej urody, zaś on bez wahania wskazał na Isabelle Adjani. Cóż,
ten wybór nie był dla mnie zaskoczeniem, znając upodobanie mojego chłopca do
aktorek o wielkich oczach i twarzach niewiniątek :) Sama zresztą, podczas
seansu „Królowej Margot” czy „Miłości Adele H.” też byłam pod wrażeniem tej
gładkiej buzi i niebieskich oczek, natomiast parę dni temu, widząc ją w roli
Camille Claudel (w filmie o takim samym tytule) utwierdziłam się w przekonaniu,
że świetnie wczuwa się w postaci kobiet balansujących na granicy obłędu – czy nawet
przekraczających tę granicę.
wtorek, 26 marca 2013
poniedziałek, 18 marca 2013
Alter Ego (Hachette) - czy nadaje się do samodzielnej nauki?
[Niemerytoryczny wstęp]
Przez ostatni tydzień mój kontakt
z francuskim został zredukowany praktycznie do zera, albowiem spędziłam go z
dala od książek, Internetu i, niestety, Francuzów. Zamiast tego wokół mnie
rozpanoszyli się nieco jazgotliwi Katalończycy, a ja sama z entuzjazmem
korzystałam z uroków wiosennej Barcelony. No, nie do końca sama, bo z chłopcem,
który z jeszcze większym entuzjazmem kibicował na żywo swojej ulubionej
drużynie piłkarskiej. Jako że nie jestem fanką piłki nożnej, ja akurat bardziej
cieszyłam się z urokliwych widoków, słońca i dobrego jedzenia i tylko cichutko
tęskniłam za bardziej zrozumiałym językiem niż hiszpański albo kataloński. Ten
ostatni zresztą – obserwowany w różnego rodzaju napisach w metrze,
restauracjach itp. – czasem wydawał się nieco podobny do francuskiego, nie na
tyle jednak, by ustrzec mnie przed zamówieniem na obiad wątróbki (cóż, sama
chciałam mieć niespodziankę). Poza tym mieszane uczucia wzbudził we mnie fakt,
że pozapominałam mnóstwo angielskich słówek i odruchowo próbowałam je
zastępować francuskimi (dlatego np. zanim zdążyłam sobie przypomnieć, jak jest un tire-bouchon po angielsku i wyruszyć
na poszukiwania, chłopiec zdążył wepchnąć korek od wina do butelki:)). W
związku z tym obecnie czuję się zmotywowana do wzięcia się od nowa za mój
angielski, mimo iż co do zasady jestem zwolenniczką uczenia się tylko jednego
języka na raz. Póki co próbuję jednak na nowo wkręcić się we francuski,
zwłaszcza że moją pamiątką przywiezioną z wakacji jest kolejna książka po
francusku („Bel-Ami”, albowiem Maupassant od dawna czeka na zapoznanie się z
nim). Swój powrót rozpoczęłam od zrobienia zatrważającej ilości nagromadzonych
przez tydzień powtórek słownictwa z Profesorem Pierrem, a także podjęcia
niedokończonej lekcji z podręcznika Alter Ego. I o tym podręczniku właśnie
chciałabym napisać parę słów.
niedziela, 3 marca 2013
“Le sommeil est un chemin qui mène à la soupe du lendemain.”
Powyższe zdanie zostało
przeze mnie wyrwane z kontekstu, którym jest książka “La Délicatesse” Davida
Foenkinosa, a wybrałam je na tytuł niniejszej notki, albowiem urzekło mnie
swoim iluzorycznym bezsensem. Jako miłośniczka nasłuchiwania nieskładnych
myśli, które kłębią się w głowie tuż przed zaśnięciem lub w trakcie
przebudzania, nie mogłam przejść obojętnie obok twierdzenia, że Sen jest drogą, która prowadzi do zupy dnia
następnego. Brzmi dziwnie i tajemniczo – dlatego mniejsza o kontekst :)
Jak się można domyślić,
zamierzam dziś rozwinąć wątek książek, które udało mi się przeczytać po
francusku, a przy okazji wyartykułować kilka ogólnych refleksji na temat
czytania w języku, którego dopiero się uczymy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)