Od
tygodnia konsekwentnie podróżuję tramwajami z piosenkami Zaz w
uszach; do tej pory zdarzało mi się jej słuchać od czasu do
czasu, ale ostatnio postanowiłam wsłuchać
się dokładniej w jej debiutancką płytę, która przypadła mi do
gustu przede wszystkim za sprawą żywych, jazzowych aranżacji. I
gdy się tak wsłuchiwałam, nadstawiając ucha i próbując
zrozumieć o co chodzi, wpadłam na pomysł, żeby spróbować spisać
każdą piosenkę, oczywiście bez wcześniejszego zaglądania do
tekstu.
Poczuwszy
potrzebę jak najszybszego wprowadzenia pomysłu w życie
entuzjastycznie zasiadłam do komputera, założyłam słuchawki na
uszy, chwyciłam długopis w garść i mając w pamięci całą
teoretyczną wiedzę wyniesioną z niegdysiejszych zajęć z
fonoskopii (która oczywiście była w tym wypadku prawie
nieprzydatna) zabrałam się do pracy. Postanowiłam
spisywać po jednej piosence dziennie, żeby móc odpowiednio się
przyłożyć i uniknąć przeskakiwania po łebkach do ulubionych
kawałków.
Schemat
działania wygląda następująco:
1.
Słuchanie płyty wielokrotnie, w międzyczasie, głównie w drodze
do pracy, która trwa praktycznie tyle samo, ile cała płyta.
Piosenki, które podobają mi się najbardziej oraz te, w które
akurat chcę się zagłębić, często odsłuchuję poza kolejnością.
2.
Działanie właściwe, czyli spisywanie tekstu linijka po linijce, z
ciągłym pauzowaniem, cofaniem i odtwarzaniem raz jeszcze.
Oczywiście jest mnóstwo fragmentów, które za każdym razem brzmią
tak samo niezrozumiale i po prostu nie umiem odgadnąć, o jakie
słowa chodzi. Wtedy przychodzi czas na twórczość własną, czyli
zapisywanie słów, które mi się kojarzą, które brzmią podobnie,
albo też zapisywanie spółgłosek, które słyszę i próby
doczepienia do nich jakiegoś słowa. Często nie ma to w ogóle
sensu, ale też często uda się trafić na dobry trop. Jeśli uda
się stworzyć pewien kontekst, to na tej podstawie mogę domyślić
się, co słyszę (nawet jeśli tak naprawdę tego nie słyszę;));
pewną podpowiedź niesie również gramatyka, która zazwyczaj
domaga się podmiotu i orzeczenia, właściwych końcówek,
rodzajników, itp.
3.
Kiedy już czuję, że nic więcej nie dam rady usłyszeć, wyszukuję
tekst piosenki w Internecie i nanoszę poprawki innym kolorem.
Przyznam się, że za pierwszym razem pokreśliłam bardzo dużą
część tego, co wcześniej zdawało mi się, że usłyszałam ;)
Wiadomo, że zdarzają się łatwiejsze i trudniejsze kawałki,
jednak z każdą kolejną piosenką czuję jak nabieram wprawy w
odgadywaniu, o co też może chodzić.
4.
Na koniec zostaje jeszcze przetłumaczenie nowych słówek i
ewentualnie próba interpretacji :)
Dzisiaj
na warsztat trafiła jedna z moich dwóch (druga to "Ni oui ni non") ulubionych piosenek z tej
płyty: „Prends
garde à
ta langue”
- czyli powściągnij
swój język,
albo uważaj
na to, co mówisz.
Tytuł poniekąd przewrotny, jeśli zważymy, że ów utwór ma w tym
przypadku służyć rozwijaniu umiejętności językowych :)
Jeżeli
ktoś jest ciekawy, to poniżej przedstawiam słitaśne foteczki
moich notatek, upamiętniających proces spisywania tekstu ze słuchu (w powiększeniu po otwarciu w nowej karcie).
Można na nich wypatrzeć kilka wymyślonych przeze mnie bzdurek,
które zostały skreślone i zastąpione właściwym tekstem.
Wszystko co na niebiesko, powstało przed zajrzeniem do prawdziwego
tekstu piosenki, na czarno naniesione są poprawki już po
sprawdzeniu. Na
końcu znajduje się też lista nowych (dla mnie:)) słówek.
W
samym tekście pojawia się kilka ciekawostek, które przyciągnęły
moją uwagę.
Na
samym wstępie Zaz piętnuje łatwowierność wobec ludzi, który
obiecują nam gwiazdkę z nieba – pojawia się wyrażenie
„promettre
la lune”
(czyli obiecywać księżyc).
Aïe,
aïe,
ce que tu peux être crédule
De ces gens malhonnêtes
Qui te promettent la lune,
Leur laissant ton pouvoir
Pour qu'ils te manipulent,
ta précieuse liberté
Et parfois même tes tunes.
De ces gens malhonnêtes
Qui te promettent la lune,
Leur laissant ton pouvoir
Pour qu'ils te manipulent,
ta précieuse liberté
Et parfois même tes tunes.
Słowo
„la
tune”
(w niektórych wersjach tekstu znalazłam też „la
thune”)
to – jak naucza słownik reverso.net,
potoczne określenie na pieniądze, którego nie znalazłam ani w
moim ulubionym słowniku „Merde!”, ani we „Francuskim bez
cenzury”.
W
drugiej zwrotce zaciekawiło mnie sformułowanie „se
croire à
l'abri”,
którego nie znalazłam w żadnym oficjalnym słowniku, ale intuicja
podpowiada, iż oznacza to, że ktoś czuje się bezpieczny,
chroniony przed czymś – wierzy, że uniknie danego
niebezpieczeństwa.
C'est
fou, tu te crois à l'abri
Tu te moques du monde
Que tu juges avec mépris.
Bien trop intelligent
Pour, dans ce piège être pris
Tu te voiles bien la face
Et se joue ce qui suit
Tu te moques du monde
Que tu juges avec mépris.
Bien trop intelligent
Pour, dans ce piège être pris
Tu te voiles bien la face
Et se joue ce qui suit
Następny
fragment stanowił dla mnie spore wyzwanie w trakcie spisywania,
chyba głównie ze względu na jego tempo i kilka nieznanych dotąd
słów. A jest on o słowach właśnie, które bezkrytycznie spija
się z ust mówcy.
Aveuglé
par l'or sortant de sa bouche,
Tu bois ses paroles délicieusement à la louche
Ne vois-tu pas loucher ce fou qui t'éclabousse
De son air aguicheur et te conte sa soupe
Tu bois ses paroles délicieusement à la louche
Ne vois-tu pas loucher ce fou qui t'éclabousse
De son air aguicheur et te conte sa soupe
Czy
ktoś wie, co dokładnie oznacza wyrażenie „conter
sa soupe”?
Conter
to „opowiadać”, no właśnie, ale co? Bzdury? Rzeczy nieistotne?
Nigdzie nie znalazłam konkretnej odpowiedzi na to pytanie.
Zaintrygowana, wyobrażam sobie jakiegoś czarującego typa
oblatanego w chwytach marketingowych, który opowiada o tak banalnej
rzeczy, jak zupa pomidorowa (i każda inna), tak że ogłupiały
odbiorca wierzy, że to coś ważnego. Niemniej jeśli ktoś wie coś
więcej na ten temat, niech się ujawni, bardzo proszę :)
Tymczasem
pojawia się refren:
Hé,
sale fripon, prends garde à ta langue
Je suis le chat qui te la mangera
A ce jeu-là tu n'y gagneras pas
Un jour ou l'autre, on récolte le bâton
Je suis le chat qui te la mangera
A ce jeu-là tu n'y gagneras pas
Un jour ou l'autre, on récolte le bâton
„Le
fripon”
to łobuz i szelma (już o nim kiedyś wspominałam), który
najwyraźniej powinien uważać na swój język, ponieważ podmiot
liryczny jest kotem, który może mu ten język zeżreć.
Jak
się okazało, w języku francuskim funkcjonuje również wyrażenie
„donner
sa langue au chat”;
oznacza ono porzucenie poszukiwań rozwiązania problemu. Bardziej
obszerne i ciekawe wyjaśnienie znaczenia tego wyrażenia znajdziemy
tutaj.
Przy
okazji pewnie kojarzycie biszkopty zwane kocimi języczkami (les
langues de chat),
które też można zjeść :)
Na
końcu refrenu pojawia się jeszcze jedno interesujące wyrażenie,
czyli „récolter
le bâton”,
którego
oficjalnego tłumaczenia także nie udało mi się odszukać. Moja
intuicja to „przejąć
pałeczkę”
- cały wers można by wtedy rozumieć mniej więcej tak, że
wcześniej
czy później stracisz kontrolę nad sytuacją (ktoś ją przejmie).
Jakieś
inne sugestie?
Nan,
nan ne tombe pas dans le piège
De cet énergumène et de ses sortilèges
A trop vouloir entendre ce qui te fait plaisir
Il t'aura bien flatté l'égo
Mais s'apprête à te nuire
De cet énergumène et de ses sortilèges
A trop vouloir entendre ce qui te fait plaisir
Il t'aura bien flatté l'égo
Mais s'apprête à te nuire
„Tomber
dans le piège”
oznacza tyle, co wpaść w pułapkę. Potem pojawiają się trudne
słowa, takie jak „un
énergumène”,
które
oznacza osobę opętaną, także w potocznym znaczeniu, czyli
jakiegoś
maniaka lub fanatyka. „Le
sortilège”
to
czar, zły urok.
Hum,
hum mais regarde le glousser
Il tâte le terrain, divise pour mieux régner
Dans son habit de prêtre
Il clame le vrai dessein,
Te contôle par tes peurs
Tu deviendras son chien
Il tâte le terrain, divise pour mieux régner
Dans son habit de prêtre
Il clame le vrai dessein,
Te contôle par tes peurs
Tu deviendras son chien
Na
koniec jeszcze słowo o gdakaniu w celu zwoływania swoich kurczątek
(glousser
= pousser
un cri pour appeler les poussins, en parlant d'une poule),
badaniu terenu (tâter
le terrain) i
byciu kontrolowanym za pomocą naszych strachów i lęków
(il te contôle par tes peurs).
Jak
widać, tekst jest dość mocny i w bezpośredni
sposób krytykujący pewne postawy, sama
Zaz zresztą sprawia wrażenie takiej niezależnej buntowniczki.
Tekst wydaje mi się językowo bardzo ciekawy, dodajmy do tego
zachrypnięty wokal, trąbka i bas w tle, a wszystko to w lekko
swingująco-jazzowym stylu – i wychodzi bardzo udana piosenka :) W
sam raz do śpiewania na cały głos, gdy nikogo nie ma w domu.
Kiedy tłumaczyłam tę piosenkę, "conter sa soupe" przetłumaczyłam jako "wciskać kit". Chyba sprawdzałam to w Robercie, bo lexilogos.com nie zna tego wyrażenia. Albo w "Szczurze bibliotecznym"... Swoją drogą, jak chcesz, to mogę Ci zkserować tę książeczkę. Zawiera ona takie wyrażenia typu "demander la lune" lub "mentir comme un arracheur des dents".
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie Zaz kocham i nienawidzę. Kocham za muzykę i głos, a nienawidzę za trudne słówka i wyrażenia. Dopiero teraz dorosłam do tłumaczenia "Les Passants" i męczę się z tym już 3 dzień.
Pozdrawiam!
Ha! "Wciskać kit" pasowałoby nawet do mojego "marketingowego" wyobrażenia o sytuacji :)
UsuńByłabym bardzo wdzięczna za zeskanowanie książki w wolnej chwili, takie wyrażenia są dla mnie bardzo interesujące :) Dzięki też za lexilogos.com, jakoś jeszcze do tej pory na niego nie wpadłam, a wygląda na przydatny.
Pozdrawiam!:)
Zeskanować nie mam za bardzo jak, ale zkserować i wysłać pocztą jak najbardziej. ;) Jeszcze się zgadamy.
UsuńMuszę przyznać, że odważna i ambitna z Ciebie kobieta:) Ustawiłaś sobie poprzeczkę baaardzo wysoko. Czasem sami Francuzi nie wiedzą, co kto śpiewa. "Poszarpana" składnia, zjadanie liter, poetyckie metafory to wszystko na pewno nie pomaga w rozszyfrowaniu piosenki na ucho, ale na pewno taka praca z tekstem szybko przyniesie efekty. Jestem pod wrażeniem i czekam na kolejne wieści z "pola walki" :) PS. W wolnej chwili postaram się przeanalizować tajemnicze wyrażenia, bo mnie bardzo zaintrygowały:D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie wychodzę z założenia, że muszę usłyszeć wszystko, tylko tyle ile się uda. To raczej zabawa niż zadanie :)
UsuńNa marginesie, Polacy też nie śpiewają najwyraźniej, a do tego jeszcze czasem sami coś przekręcimy słuchając. Pamiętam jak kiedyś pytałam mamę co to jest ta "żęta" - bo w piosence był wers "i znowu zjawi się hołota, żeby łan posprzątać zżęty" ;)
Konkluzja jest taka, że w końcu i tak trzeba zajrzeć do tekstu, ale spisywanie ze słuchu sprawia mi przyjemność i daje mi (czasem złudne;P) poczucie, że jestem w stanie sama co nieco zrozumieć. Dlatego jak mi się skończy płyta Zaz, to mam już upatrzony następny cel, tym razem musical, który na pewno wystarczy na długo ;)
Pozdrawiam:) I czekam na jakieś spostrzeżenia co do tej piosenki, gdyby Ci przyszły do głowy :)
Nawet zabawa może być ambitna :) A o jakim musicalu myślisz?
OdpowiedzUsuńNotre-Dame de Paris - wydają się śpiewać trochę wyraźniej niż Zaz :) Poza tym mam sentyment do książki.
UsuńZastanawiacie się, co to za dziwny dźwięk? To tylko moja tarczyca zaczęła produkować na pełnej parze hormony szczęścia - robi tak za każdym razem, jak zobaczę, że ktoś z własnej woli podejmuje spory wysiłek, by ogarnąć z ukochanego języka jeszcze więcej!
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że Francuzi w imię estetyki brzmienia nie widzą problemu (ja widzę), żeby poucinać końcówki słów. Można i tak, dlatego z jeszcze większym respektem podchodzę do tego typu uprawianej nauki.
Dziękuję za przypomnienie o Zaz, bo dawno o niej zapomniałam. Swego czasu katowałam jej piosenkę bezustannym odtwarzaniem - dlaczego tak dawno do niej nie sięgałam?
Sweet focie są zaprawdę sweetaśne, aż serce rośnie ;)
Ciekawostki językowe skrzętnie zapisuję w notesiku.
Z wyrazami szacunku
Kazik
Zachwycają mnie takie lekcje :) Podobnie wychodzę z założenia, że nauka powinna sprawiać pryjemność. Piosenki Zaz są trudne, ale kto by się tym przejmował. Mają swój niepowtarzalny urok. Ja ostatnio oglądam filmy Jeuneta, też łatwo nie jest, ale są tak cudne, że je m'en fous.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Na filmy bez napisów na razie się nie porywam - boję się, że się pogubię i zirytuje mnie długotrwałe nierozumienie :) Za to zbieram się powoli do notki o serialach i bajkach, które próbuję oglądać :)
UsuńDzięki za komentarz i pozdrawiam!
A to ja bym pozwolił sobie polecić każdy, nawet najdurniejszy francuski film do obejrzenia na początku z polskimi napisami. Tak czy inaczej będziesz na nie zerkać, ale jeśli zwrócisz mniejszą uwagę na fabułę, a skupisz się na zwrotach dnia codziennego, to wyniesiesz z tego więcej, niż się spodziewasz ;)
OdpowiedzUsuńA co do muzyki – bardzo, ale to bardzo polecam gościa, który jest (dla mnie przynajmniej) kwintesencją muzyki francuskiej w najlepszym stylu, a nazywa się Yves Jamait (pisałem o nim parę słów u siebie), naprawdę warto.
I wreszcie: takiego zapału i takiej ambicji przy nauce mogę tylko pozazdrościć i pogratulować, chylę czoła!
Pozdrawiam,
M.J.
26 year old Database Administrator II Isabella Simon, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like "Sound of Fury, The" and Mountaineering. Took a trip to Historic Centre (Old Town) of Tallinn and drives a McLaren F1. mozesz sprobowac tez z
OdpowiedzUsuń