Zafundowałam sobie ostatnio mały
powrót do przeszłości.
Pamiętacie te chwile,
kiedy każda kolejna dawka wiadomości gramatycznych wydawała się
miła i przystępna, kiedy stawiało się pierwsze kroki na drodze do
językowego oświecenia, wszystko – wtedy jeszcze – od razu
składało się w logiczną całość, a postępy były szybkie i
widoczne gołym okiem? Być może ci z Was, którzy nie mają alergii
na ćwiczenia gramatyczne, pamiętają. Na początku bowiem wszystko
jest jakby prostsze, świat obcego języka zdaje się stać otworem i
zapraszać, we krwi endorfiny, w głowie entuzjazm, już niedługo
będziemy mówić lepiej, niż wszyscy Francuzi razem wzięci.
Być może niektórzy z
Was są właśnie na tym początkowym etapie, nieśmiało przechodząc
z literki A do literki B oznaczającej początek średniozaawansowania
(nie, nie ma takiego słowa). Być może szukacie jakiejś książki
do gramatyki, która mogłaby okazać się dla Was przydatna. Śpieszę
zatem przedstawić Wam recenzję jednej z pozycji dostępnych na
polskim rynku wydawniczym - „Francuski w tłumaczeniach cz.2”
wydawnictwa Preston Publishing*.
Ostatnio zasmakowałam w fotografowaniu kiczowatych kompozycji, a przy okazji próbowałam się wprawić w nastrój do nauki ;) |
Najpierw jednak o
powrocie do przeszłości. Pisałam Wam niedawno, że miałam długą
przerwę w nauce, więc w momencie, kiedy znowu zyskałam trochę
wolnego czasu na francuski, poczułam się lekko zagubiona. Głównie
tym, że nie wiem za bardzo, co jeszcze pamiętam, a co
pozapominałam, czułam że powinnam zrobić sobie jakąś powtórkę,
ale nie miałam pomysłu, jak się za to zabrać. No a skoro już ten
Preston był pod ręką, to pomyślałam, że czemu nie, będą dwie
pieczenie na jednym ogniu. Dlatego od jakiegoś czasu odświeżam
sobie podstawy gramatyki, a właściwie przemykam po nich, bo okazuje
się, że idea poszczególnych konstrukcji jednak pozostała w mojej
głowie. Zdarzają mi się oczywiście błędy – nie od dziś
wiadomo, że wszelkie zaimki i przyimki potrafią być szczególnie
nieznośne!
Ćwiczenia niewypełnione? Okulary nie na nosie, tylko pozują do zdjęcia? Ktoś tu chyba udaje, że się uczy, a tak naprawdę nie może się powstrzymać od jeszcze paru "artystycznych" ujęć ;) |
Sama książka całkiem
przypadła mi do gustu i myślę że spodoba się szczególnie tym
samoukom, którzy wolą mieć wszystko wyjaśnione w języku polskim.
A wyjaśnienia są tu fajnie uporządkowane i dobrze wyeksponowane
graficznie – w ramkach na marginesach, tuż obok zadań, w których
pojawia się dany problem. W trzydziestu pięciu rozdziałach
znajdują się ćwiczenia dotyczące szerokiego spektrum zagadnień
gramatycznych z poziomu A2/B1, które polegają zawsze na tym samym –
musimy przetłumaczyć zdania z polskiego na francuski. Kolejność
problemów pojawiających się w zadaniach jest nieprzypadkowa,
dlatego jeśli zrozumiemy regułę, w kilku kolejnych zdaniach po
prostu ją sobie utrwalimy; autorzy zadań nie zastawiają pod tym
względem pułapek, co może z jednej strony pozwala na zbyt łatwe
podstawianie rozwiązań pod wzór, ale z drugiej na pewno będzie
dobre dla tych, którzy dopiero zaczynają oswajać się z kolejnymi
tematami. A przykładów jest sporo, bo każda lekcja to około
trzydzieści zdań do przetłumaczenia. Jednocześnie można sobie
utrwalać i poszerzać słownictwo, bo na mój gust zdarzają się
naprawdę ciekawe słówka jak na ten poziom nauki.
Do książki dołączona
jest płyta, na której znajdują się nagrania do każdej lekcji –
wszystkie zdania, odczytane najpierw przez lektora polskiego, a po
kilku sekundach ciszy na zastanowienie – przez lektorkę francuską.
Forma dziesięciominutowego, niepodzielonego nagrania do każdej
lekcji jest może trochę niewygodna do słuchania gdzieś w drodze,
ale na komputerze daje radę, bo wtedy manualnie łatwiej jest w
razie potrzeby opanować cofanie do momentu, który chcielibyśmy
powtórzyć. Moim zdaniem lepiej by się sprawdziły pojedyncze pliki
mp3 do każdego zadania, no ale nie jest to coś, co jakoś znacznie
utrudnia pracę. Poza tym lektorzy mówią bardzo wyraźnie i powoli, tak że nie powinno być problemu z rozumieniem.
Jeśli chodzi o moją
przygodę z tą książką, to część lekcji zrobiłam „pisemnie”,
a część w formie ze słuchu, starając się zdążyć z
tłumaczeniem zdań w tych kilku sekundach ciszy, nie pauzując
dodatkowo. Osoby będące faktycznie na poziomie dla którego
przeznaczona jest książka będą prawdopodobnie potrzebować pauzy
na pomyślenie, a zaraz potem warto się zastanowić nad zapisem, co
by się upewnić, że nie umknęły żadne ortograficzne niuanse.
Ogólnie rzecz biorąc
podręcznik jest ciekawy, wygodny do używania, sprawnie
skonstruowany i godzien polecenia, choć nie opisuje zagadnień w
sposób kompleksowy. Wskazówki gramatyczne zwracają uwagę na
istotne kwestie, no a tłumaczenie zdań samo w sobie jest dobrym
pomysłem na ćwiczenie umiejętności wyrażania myśli po
francusku. Bardzo zresztą lubię tę formę, która na pewno rozwija
lepiej niż ćwiczenia typu uzupełnianie luk odmienionymi
czasownikami, przyimkami czy innymi gramatycznymi cudami. Od
wypełniania luk jeszcze nikt się nie nauczył mówić ani pisać ;)
Co prawda jak zawsze uważam, że trzydzieści pięć razy
trzydzieści zdań to za mało, żeby wszystko elegancko opanować i
zapamiętać na zawsze, ale też chyba nie da się stworzyć
podręcznika, który nie dość, że wyłoży teorię, to jeszcze
zaserwuje ćwiczenia w ilości hurtowej. Dlatego jak zawsze polecam
dywersyfikację źródeł i robienie jak największej ilości ćwiczeń
z różnych książek – ta tutaj wydaje się całkiem niezłą
pozycją do kompletu.
No dobra, jedna fotka niech będzie bez miliona gadżetów dookoła. Ale tylko jedna! |
Powyżej zdjęcie wnętrza
książki, dające wgląd na jej układ graficzny. Jest przejrzyście,
nie ma niepotrzebnych zapychaczy. Za to przypomniało mi się, że
okazałam się chwilami przewrażliwioną feministką, bo raziły
mnie trochę niektóre przykłady zdań – te ze
sprzątaniem, gotowaniem, chudnięciem i tyciem dotyczyły kobiet,
chłopcom trafiają się bardziej męskie zadania. Oczywiście
większość przykładów była zupełnie neutralna, ale jednak
chciałabym, żeby przy okazji przyzwyczajać społeczeństwo do
faktu istnienia sprzątających i zajmujących się dziećmi mężczyzn
;) Na szczęście, i kobietom z przykładów trafiło się trochę
ciekawszych zajęć!
Znacie tę książkę? Lubicie, nie lubicie? A może początkującym i średniozaawansowanym uczniom polecacie coś innego?
*Mała uwaga: książkę dostałam
od wydawnictwa w ramach współpracy przy akcji Blogowanie pod
jemiołą, ale napisanie recenzji nie było warunkiem, robię to, bo
taką mam fantazję, więc nie jest to wpis sponsorowany. Jednym z
głównych celów tego bloga jest przedstawianie różnorodnych
materiałów do nauki, więc jeśli mam jakąś opinię na ten temat
i ochotę, żeby ją upublicznić, to po prostu to robię – może
okaże się dla Was pomocna.
Mam od wakacji, świetna książka, dużo można się nauczyć lub sobie utrwalić w nie męczący sposób :) Polecam
OdpowiedzUsuńI jak tam postępy? :)
OdpowiedzUsuńMoże jest to kwestia indywidualnych predyspozycji ale to wydawnictwo i koncepcja Ich książek jest najlepsza jaką natrafiłem przez ok 15 lat chęci nauki różnych języków. Do Angielskiego mam chyba wszystkie jakie wydali, oprócz maturalnego zestawu. W angielskim najbardziej cenię 3 biznesowe książki, przez dwie przebrnąłem, a nagrania audio wysłuchałem kilkanaście razy, przez trzecią nie mam już siły gdyż słownictwo wg mnie jest na tyle wyszukane , że nie będzie mi potrzebne do tego co robie. Teraz zaczynam walczyć z Niemieckim, mam tylko podstawy dość mocne w głowie na poziomie A2 powiedzmy. Osobiście najczęściej wykorzystuje do nauki wersję audio, książki same w sobie nie specjalnie przerabiam bo nie mam czasu, ale wysłuchuje je , niestety trzeba poswiecić bardzo dużo czasu na wysłuchanie i trzeba to zrobić kilkakrotnie a najlepiej kilkanaście razy ;) aby wbić sobie do głowy wiele słówek w kontekscie, co jest bardzo ważne. Wcześniej byłem miłośnikiem FISZEK- tych oryginalnych które były na samym początku, jak mi się wydaje fiszki.pl i do tej pory jestem i korzystam, jednak prestonpublishing poszerza naukę słówek o bardziej i mniej rozbudowane zdania. Osobiście bardzo polecam, każdy może spróbować kupując książkę z płytą CD, to nie duży koszt biorąc pod uwagę że 45-60 min lekcji z lektorem to ok 50 zł +/-
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń