poniedziałek, 25 sierpnia 2014

O szkole poniekąd francuskiej i francuskim systemie ocen (W 80 blogów dookoła świata #5)

Pakując walizki na wakacyjny wyjazd postanowiłam, że zamiast tak odlatywać bez słowa w siną dal, pozostawię Wam jednak na otarcie łez kolejny wpis z cyklu „W 80 blogów dookoła świata”. Podobno wrzesień doskonale łączy się z tematyką szkolną; obiecuję więc ciepło myśleć o Waszych powrotach do szkoły już pierwszego września, włócząc się leniwie pod paryskim niebem.

Przyznaję, że temat w tym miesiącu nie wzbudził mojego wielkiego entuzjazmu, no bo cóż, francuską szkołę znam głównie z historyjek o tym małym łobuzie Mikołajku. Co do zasady staram się nie pisać o tym, na czym się nie znam, wychodząc z założenia że każdy potrafi korzystać z wyszukiwarki niemal tak samo dobrze jak ja. Po namyśle stwierdziłam jednak, że można by za jednym zamachem spłodzić wpis akcyjny i przy tym podsumowujący moje własne doznania z francuskiej szkoły – a dokładnie: Szkoły Prawa Francuskiego. Sprytnie, co nie?

Żeby jednak nie zanudzić większości czytelników (którzy zapewne francuskie prawo uznają za mało pasjonujące), na osłodę dorzucę jeszcze parę słów na temat bardziej uniwersalny, tak się bowiem składa, że francuski system oceniania różni się co nieco od polskiego.