Dzisiejszy post będzie
nie lada gratką dla wszystkich językowych marud, które lubią
pielęgnować w sobie przekonanie o trudach i znojach niechybnie
czekających każdego, kto chciałby opanować zasady francuskiej
wymowy. Nawet jednak jeśli nie jesteś marudą, to nie rezygnuj od
razu z czytania, a kto wie, może pod koniec i Ciebie ogarnie
językowe zwątpienie? ;) Zresztą, na pewno jesteś jednym z tych
licznych czytelników, który z niecierpliwością czekali na drugi
wpis z cyku „W 80 blogów dookoła świata” - i oto Wasza
niecierpliwość została nagrodzona. Dzisiejszy temat skupia się
wokół pięciu najśmieszniejszych lub najtrudniejszych do wymówienia
słów w języku francuskim.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mówienie po francusku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mówienie po francusku. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 25 maja 2014
piątek, 11 kwietnia 2014
Bywają takie słowa jak suknie balowe - rzadko jest okazja, żeby z nich skorzystać.
Niedawno przyznałam się
mojej tandemowej partnerce językowej do prowadzenia niniejszego
bloga, więc zanim tu zajrzy, śpieszę skroić jakąś notkę ze
wzmianką na jej temat! Myślę, że to dobra okazja, żeby
opowiedzieć co nieco o naszych konwersacjach.
Spotykamy się już od
czterech miesięcy, a ja z jednej strony czuję się coraz
swobodniej, gdy o czymś opowiadam, z drugiej strony mam wrażenie,
że cały czas powtarzam te same błędy, używam ciągle tych samych
słów i w ogóle nie korzystam w praktyce dużej części tego, co
znam w teorii. Znacie to? Gdy już się osiągnie ten poziom, na
którym „jakoś” da się dogadać, pojawia się potrzeba bardziej
uważnego mówienia, większej samokontroli i wypracowania sposobów
na to, by zaktywizować bierne słownictwo i gramatykę. Inaczej
łatwo utknąć na dość średnim poziomie.
wtorek, 10 grudnia 2013
Harry Potter i magiczna bagietka, czyli doskonalenie umiejętności praktycznych.
Po raz kolejny
przeskoczyłam z fazy podręcznikowo-przybiurkowej do fazy
niepodręcznikowo-nieokreślonej i po wspomnianych ostatnio zabawach
z gramatyką zrobiłam sobie przerwę od zeszytu i notatek na
rzecz... no, tak naprawdę to na rzecz spraw nie związanych
bezpośrednio z francuskim i wydawać by się mogło, że moja nauka
ponownie przyhamowała. Przemyślałam jednak sprawę i doszłam do
wniosku, że może mało się uczę-uczę, ale za to sporo
praktykuję. Zamierzam się zatem trochę pochwalić, nie szukajcie
więc dziś u mnie porad, praktycznych opinii i kontrowersyjnych
tematów do dyskusji (bo nie od dziś wiadomo, że nauka języka to
sport kontrowersyjny i konfliktogenny – palenie fiszek przed
ambasadami, parady zwolenników i przeciwników uczenia się wielu
języków naraz, oblewanie farbą ludzi, którzy zamiast uczyć się
w domu zapisali się na kurs, to wszystko zdarza się w prawdziwym
życiu). Jeśli zatem ktoś szuka konkretów, to może się srodze
zawieść; ale i tak zapraszam do lektury.
wtorek, 3 września 2013
5 sposobów na płynne rozmowy po francusku. (część druga)
Pomimo
iż bardzo lubię beztrosko gawędzić i opowiadać o niczym, to
jednak tym razem wszystkie osoby spragnione słowa wstępu zapraszam
do pierwszej części niniejszego wpisu – o ile jeszcze go nie
czytaliście, oczywiście. Znajdziecie tam obszerne wprowadzenie do
moich rozważań oraz pierwszy z pięciu tytułowych sposobów, po
które zapewne tutaj przyszliście. A tymczasem, żeby nie przeciągać
w nieskończoność chwil oczekiwania, zapraszam do dalszej lektury.
Przypominam, że „po pierwsze” odnosiło się do problemu nauki w
warunkach domowych, natomiast teraz pora na rozprawienie się z
sytuacją, gdy stajemy oko w oko z Prawdziwym Francuzem. A zatem!
niedziela, 1 września 2013
5 magicznych sposobów na płynne rozmowy po francusku. Prosto z Prowansji. (część pierwsza)
Myśl o wakacjach we
Francji niezwykle mnie ekscytowała przede wszystkim dlatego, że oto
miało się wreszcie okazać, czy rzeczywiście moja już prawie
półtoraroczna nauka francuskiego jest aż tak owocna, jak
mniemałam. Mimo nieustającego przekonania o własnej wspaniałości
;) tkwiła bowiem we mnie nutka niepokoju: a może faktycznie nie
będzie wcale różowo? Wszak zwolennicy poglądu, że francuski jest
bardzo trudny, z sadomasochistyczną rozkoszą powtarzają, że można
się go uczyć wiele lat, a jak się pojedzie do Francji, to nic się
nie zrozumie i że to pewne, bo oni pojechali i nie rozumieli więc
wiedzą. Albo nie pojechali, ale i tak wiedzą. Zastanawiałam się
zatem, czy uda mi się jako tako porozumieć z autochtonami,
zwłaszcza że do wszystkiego miał jeszcze dojść ów słynny
prowansalski akcent, którego przecież zniekształca słowa do tego
stopnia, że my, biedacy, nawykli do ładnych, okrągłych paryskich
słów, nie rozpoznamy znaczenia najprostszych zdań, jakie się do
nas wypowie.
Cóż, chyba już widać,
że sobie trochę dworuję z tych popularnych stereotypów, można
więc się domyślać, że nie było wcale źle. A jak było? Już
opowiadam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)