Pokazywanie postów oznaczonych etykietą co czytać po francusku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą co czytać po francusku. Pokaż wszystkie posty

sobota, 2 stycznia 2016

Prasłówka, czyli przegląd prasy francuskojęzycznej. Cz.1 – dokręcanie śruby.

Kto wie, kto wie, może oto jesteście świadkami narodzin cyklu blogowego, który ma szansę zaistnieć więcej niż dwa, trzy razy, zobaczymy. Z pomysłu prasówki zrobiła (zrobiły?) się „prasłówka”, gdyż – jak Wam już się chwaliłam na facebooku – zdarza mi się czytać francuskie gazety, a tam w artykułach co i rusz pojawiają się jakieś ciekawe słówka, wyrażenia i zwroty i Le Robert wie, co jeszcze. I żal by było się nie podzielić tym wszystkim, zwłaszcza że jeśli Wam o tych słówkach napiszę, to może prędzej kilka z nich zapamiętam. (Nawiasem mówiąc, różnicę między l'humeur (f)i l'humour (m) już zapamiętałam, właśnie dzięki wpisowi na fejsbuczku – tych, co mnie jeszcze tam nie śledzą, zachęcam do polubienia, gdyż co do zasady wrzucam tam rzeczy, które na blogu się nie pojawiają).

Wracając do prasówki. Zwykle przeglądam „Le Monde”, czasem trafiam na inne portale i dopiero powoli, nieśmiało sprawdzam, gdzie mi się podoba i co po francusku warto czytać. Jeśli zatem polecacie jakieś francuskojęzyczne gazety lub czasopisma w wydaniach internetowych, proszę Was, koniecznie dajcie mi znać w komentarzach – chętnie poszerzę swoje horyzonty. Tymczasem przeglądam aktualności i często natykam się na jakieś newsy o Polsce. Wiecie, kiedyś sobie myślałam, że to trochę smutne, że zagranicą tak mało się nami interesują, tak niewiele piszą, a jeśli już, to jakieś krótkie, suche komunikaty, przetłumaczone i streszczone z polskiej prasy. Tak jakby nic naprawdę ciekawego się u nas nie działo, żadna światła myśl, sztuka, kultura, cokolwiek. Ostatnio jednak piszą jakby więcej – a jednak nie cieszy.

środa, 7 stycznia 2015

O czym NIE napisałam na blogu w 2014 roku.

Jeszcze zanim cokolwiek powiem, to już uspokajam Was, drodzy Czytelnicy: nie będzie statystyk, bo zbieranie i śledzenie cyferek zafascynowało mnie dopiero miesiąc temu; archiwum bloga też nie jest na tyle spasione, by wyciągać z niego najlepsze wpisy roku 2014, dlatego mimo iż idea dzisiejszego wpisu to rozpamiętywanie i podsumowania, postaram się zaproponować Wam informacje, których dotąd nie publikowałam jeszcze na niniejszym blogu.
Pomyślałam, że mimo wszystko miło będzie zrobić jakieś sympatyczne podsumowanie minionego roku i przyszło mi do głowy, że podzielę się z Wami moimi okołofrancuskimi odkryciami z ostatnich dwunastu miesięcy. Pokażę Wam trochę piosenek, filmów i książek, a także miejsc w Internecie, które warto od czasu do czasu odwiedzić. Zapraszam!

środa, 17 grudnia 2014

Blogowanie pod jemiołą: święta z Joséphine.

Zauważyliście, że wszędzie teraz piszą o świętach? O śnieżnej zimie, słodkich pierniczkach, ciepłych, puchatych swetrach, bożonarodzeniowych jarmarkach i cudownej świątecznej atmosferze?

No cóż, to już siedemnasty dzień akcji „Blogowanie pod jemiołą”, więc najwyższy czas na łyżkę dziegciu w tej krainie miodu i szczęścia!

Napisałabym, że nie chcę Wam psuć tych uroczych chwil pełnych zupełnie bezkarnej egzaltacji, ale czy ktoś by mi uwierzył?
Zapewne znacie stereotyp wiecznie niezadowolonego, narzekającego na wszystko Francuza; mimo odmiennego obywatelstwa moja dusza jest już przeżarta francuską rdzą na tyle, że nie mogę odmówić sobie spojrzenia na temat naszej akcji z trochę innej, tej bardziej kąśliwej strony. Ale mam nadzieję, że zamiast się zniechęcać, Wy również znajdziecie radość w tym nega... alternatywnym podejściu.

środa, 23 kwietnia 2014

5 francuskich powieści, które musisz przeczytać (akcja: W 80 blogów dookoła świata)

Na początek małe sprostowanie: pięć książek, które musisz przeczytać, to tak naprawdę sześć książek, które możesz przeczytać, z czego trzy mogę polecić, a trzech nie mogę, bo sama dopiero mam je na liście do przeczytania. Nagłówek sprowadza na manowce tym bardziej, że jedna z tych sześciu książek składa się tak naprawdę z siedmiu książek, ale to nic, skoro tytuł notki jest tylko luźnym hasłem przewodnim nowej akcji pod nazwą „W 80 blogów dookoła świata”. Do śledzenia projektu niniejszym serdecznie zapraszam!

Jak na egzaltowaną snobkę przystało, zahaczę też o klasykę, postaram się jednak nie zniechęcić Was zamiast zachęcić, spróbuję za to trochę przystępniej przedstawić paru moich ulubieńców, unikając fraz w stylu „och ach, wybitne dzieło, nikomu nie trzeba przedstawiać, każdy musi to znać, ą i ę”. Niech to będą klasycy z ludzką twarzą. Zresztą, snobistyczną nutkę nieco fałszuje fakt, że w większości czytałam ich w przekładzie.

wtorek, 10 grudnia 2013

Harry Potter i magiczna bagietka, czyli doskonalenie umiejętności praktycznych.

Po raz kolejny przeskoczyłam z fazy podręcznikowo-przybiurkowej do fazy niepodręcznikowo-nieokreślonej i po wspomnianych ostatnio zabawach z gramatyką zrobiłam sobie przerwę od zeszytu i notatek na rzecz... no, tak naprawdę to na rzecz spraw nie związanych bezpośrednio z francuskim i wydawać by się mogło, że moja nauka ponownie przyhamowała. Przemyślałam jednak sprawę i doszłam do wniosku, że może mało się uczę-uczę, ale za to sporo praktykuję. Zamierzam się zatem trochę pochwalić, nie szukajcie więc dziś u mnie porad, praktycznych opinii i kontrowersyjnych tematów do dyskusji (bo nie od dziś wiadomo, że nauka języka to sport kontrowersyjny i konfliktogenny – palenie fiszek przed ambasadami, parady zwolenników i przeciwników uczenia się wielu języków naraz, oblewanie farbą ludzi, którzy zamiast uczyć się w domu zapisali się na kurs, to wszystko zdarza się w prawdziwym życiu). Jeśli zatem ktoś szuka konkretów, to może się srodze zawieść; ale i tak zapraszam do lektury. 

piątek, 13 września 2013

Co czytać po francusku? Specjalistyczne magazyny vs. prasa dla prawdziwych Francuzów.

Pisząc o doskonaleniu swoich umiejętności czytania ze zrozumieniem niejednokrotnie już opowiadałam o książkach w języku francuskim, po które akurat sięgam. Nie ma jednak co ukrywać, że czytanie książki – w szczególności przerastającej nieco nasz aktualny poziom (bo przecież trzeba stawiać sobie wyzwania) – może okazać się zajęciem żmudnym i męczącym, kiedy tak suniemy powoli przez strony literek nie okraszonych obrazkami, a końca nie widać i nie widać. Długość tekstu potrafi czasem dać się we znaki, zwłaszcza gdy dobrze zapowiadająca się treść zacznie rozczarowywać i niechcący pomyśli się o czytaniu nie jak o rozrywce, ale o zadaniu, które chciałoby się mieć wykonane i osiągnięciu, które chce się mieć zaliczone i dopisane do listy osiągnięć. Co prawda zawsze staram się wybierać sobie lektury, na które mam ochotę, ale i tak czasem mój entuzjazm trochę opada i wtedy wolę wypełnić sobie czas jakąś przelotną przygodą z krótkim tekstem. A do tego najlepiej oczywiście sięgnąć po kolorowe czasopismo!

wtorek, 18 czerwca 2013

Muszkieterowie: 13 lat później. Oraz podręczny zbiór słów mniej lub bardziej obraźliwych.

Z lęku przed tym, żeby wszyscy dookoła nie zapomnieli, jakim jestem przebrzydłym snobem, rozgłaszam ostatnio wśród znajomych mimochodem, że porzuciłam czytanie książek w języku polskim i obecnie czytam jedynie po francusku, no, ewentualnie jeszcze po angielsku. I nawet jest to prawda, ale po cichu przyznam, że nie bardzo jest się czym chwalić, bo po prostu czytam dość mało, a skoro już jakoś znajduję na to czas (głównie w tramwajach i na zajęciach), to postanowiłam łączyć przyjemne z pożytecznym i dawać sobie jak najwięcej możliwości do nauki francuskiego.

Ostatnio rzeczywiście zaczęło się to robić niemal tak samo przyjemne jak i pożyteczne, bo wreszcie w moim repertuarze zaczęły się pojawiać książki, po które sięgnęłabym z własnej woli również po polsku. Niniejszym śpieszę przedstawić moje czytelnicze osiągnięcia z ostatnich kilku miesięcy wraz z przemyśleniami na temat tego, czy to lektury bardzo trudne, czy niezbyt i czy w ogóle warto zawracać sobie nimi głowę.

niedziela, 3 marca 2013

“Le sommeil est un chemin qui mène à la soupe du lendemain.”


Powyższe zdanie zostało przeze mnie wyrwane z kontekstu, którym jest książka “La Délicatesse” Davida Foenkinosa, a wybrałam je na tytuł niniejszej notki, albowiem urzekło mnie swoim iluzorycznym bezsensem. Jako miłośniczka nasłuchiwania nieskładnych myśli, które kłębią się w głowie tuż przed zaśnięciem lub w trakcie przebudzania, nie mogłam przejść obojętnie obok twierdzenia, że Sen jest drogą, która prowadzi do zupy dnia następnego. Brzmi dziwnie i tajemniczo – dlatego mniejsza o kontekst :)

Jak się można domyślić, zamierzam dziś rozwinąć wątek książek, które udało mi się przeczytać po francusku, a przy okazji wyartykułować kilka ogólnych refleksji na temat czytania w języku, którego dopiero się uczymy.

niedziela, 3 lutego 2013

Moje francuskie lektury - preludium.



Całkiem niedawno udało mi się przeczytać książkę. Nie, żeby zdarzało mi się to jakoś wyjątkowo rzadko, więc teoretycznie nie ma się czym ekscytować – ale jednak troszkę się podekscytowałam, ponieważ książka ta była napisana po francusku. Nie był to póki co Proust ani nawet Balzac, przyznaję, niemniej jednak i tak poczułam pewną satysfakcję, no bo w końcu był to mój pierwszy raz sam na sam z literaturą w języku Moliera. Oczywiście, nie był to również Molier. Na pierwszy ogień poszedł natomiast znany wszystkim uroczy łobuziak czyli „Le Petit Nicolas”.